Spotkanie od początku układało się po myśli gości, którzy pierwszą kwartę wygrali różnicą 10 punktów, a na przerwę schodzili z 16-punktowym prowadzeniem. Świetne zawody rozegrał Damian Lillard, który poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa rzucając 37 punktów i rozdając 8 asyst.
W szeregach Spurs liderem był Keldon Johnson, który zdobył 25 oczek i który po raz kolejny musiał radzić sobie na parkiecie bez pozostałych najważniejszych ogniw zespołu - Jakoba Poeltla i Devina Vassella.
Drugi występ po kilkumeczowej przerwie spowodowanej kontuzją mięśniową zagrał z kolei Sochan. Reprezentant Polski wszedł z ławki, podobnie jak w ostatnim meczu przeciwko Cleveland Cavaliers. "Wyglądał dobrze. Nie miał tego rytmu, który się ma będąc cały czas w grze, ale był pewny siebie. Grał też dobrze w obronie" - mówił wtedy Gregg Popovich, trener Spurs.
Tym razem Polak spędził na parkiecie ponad 21 minut, zdobył cztery punkty, zebrał pięć piłek i zaliczył trzy asysty. Kolejny mecz Spurs zagrają w sobotę o 23 czasu polskiego, gdy podejmą u siebie Miami Heat.