Mourinho ma w swoim dorobku wiele trofeów i wielkich zwycięstw. Ale kiedy jego drużyna przegrywa, analizuje porażkę ze wszystkich stron, nic tego nie zmieniło od lat. "Ponieważ zawsze myślisz, że mogłeś zrobić coś inaczej, a ja przegrałem wiele meczów" - zwierzył się słynny maksymalista.
Wspominał też czas, gdy dobrowolnie opuścił Real Madryt. Wolał wrócić do Chelsea i z perspektywy czasu przyznaje, że był to zły ruch. Mówi, że prezes Realu Florentino Pérez zniechęcał go wówczas do odejścia. "Mou, nie odchodź. Wykonałeś najtrudniejszą część pracy, a teraz nadchodzi ta najlepsza" - próbował go przekonać włodarz Królewskich.
Słowa doświadczonego prezydenta również dźwięczały Mourinho w głowie, pomyślał, że tak może być. Pragnienie ponownego zostania menedżerem Chelsea było jednak silniejsze. "Po prostu chciałem wrócić do Chelsea" - powiedział, przyznając z perspektywy czasu, że był to zły ruch.
Znany Portugalczyk obwinia się również za to, że nie opuścił AS Roma po przegranym finale Ligi Europy z Sevillą. "To również był błąd" - stwierdził. Jednak w odpowiedzi na artykuł jeden z fanów natychmiast zaprzeczył wszystkiemu: "Z pewnością miałeś rację nie odchodząc. Dałeś nam, kibicom, słowo i uszanowałeś je. To tylko pokazuje, jaką jesteś osobą. Szczęśliwego nowego roku" - mógł przeczytać Mourinho.
Później, gdy rzeczywiście odszedł z włoskiego klubu, świat obiegła informacja, że kupił bilet i wyruszył pożegnać się z kibicami w roli zwykłego widza. Więc jak to było? "Nie kupiłem wtedy jednego biletu, ale cztery. Byłem w hotelu z moimi asystentami, którzy powiedzieli mi, że zasłużyłem na pożegnanie z kibicami, a oni zasłużyli na pożegnanie z nami. Chodźmy na stadion" - usłyszał od swoich asystentów.
Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło. Mourinho podobno nie chciał zakłócać napiętej atmosfery i pośrednio zaszkodzić rzymskiemu klubowi. "Myślałem o tym przez kilka godzin, ale potem bałem się, że ktoś oskarży mnie o chęć podsycania emocji. A ja nigdy nie robię takich rzeczy" - zauważył.