Świątek podkreśla, że nie stawia sobie celów czysto wynikowych, że nie nastawia się na wygranie konkretnego turnieju. Zapytana przez PAP po zwycięstwie w Londynie, czy patrząc wstecz, wygranie imprezy wielkoszlemowej czyni dany sezon automatycznie udanym, odparła, że bez wątpienia tak.
"To jest po prostu coś, co zostaje na całe życie. To nie jest ranking, który można zgubić. Zwycięstwo w Wielkim Szlemie jest ponad to" - doprecyzowała.
Wimbledon był jej szóstym triumfem w imprezie tej rangi, po czterech we French Open (2020, 2022-24) i jednym w US Open (2022). Od 1997 roku wygrać co najmniej sześć wielkoszlemowych turniejów zdołały jeszcze tylko Amerykanka Serena Williams (23), jej siostra Venus (7) i Belgijka Justine Henin (7).
W dodatku to czwarty sezon z rzędu, który Świątek kończy z przynajmniej jednym Szlemem. Taką serię przez blisko 30 ostatnich lat miały jeszcze jedynie Serena Williams i Henin.
Wygrać w jednym roku dwa turnieje tej rangi Polka zdołała tylko w 2022. Pierwszy raz natomiast w każdych z tych zawodów dotarła minimum do ćwierćfinału. Na tym etapie zakończyła US Open, a na półfinałach Australian Open i French Open.
Inną, bardzo obiektywną miarą występów w sezonie jest ranking WTA Race, w którym liczone są punkty zdobyte od początku roku. 24-latka była w nim gorsza tylko od Sabalenki. W Wielkim Szlemie Białorusinka wygrała US Open, wystąpiła w finale Australian Open i French Open oraz w półfinale Wimbledonu.
Choć cykl 2025 był w wykonaniu podopiecznej trenera Wima Fissette’a udany, nie znaczy, że w jego trakcie nie było trudnych momentów.
Rok zaczęła bardzo dobrze. W Australian Open do półfinału nie przegrała seta, a w czterech meczach od drugiej rundy do ćwierćfinału oddała rywalkom łącznie zaledwie siedem gemów. W półfinale miała piłkę meczową, jednak ostatecznie uległa Madison Keys. Amerykanka rozegrała w Melbourne najlepszy turniej w karierze - w finale pokonała Sabalenkę.
Półfinały w imprezach rangi 1000 Świątek osiągnęła też w Dausze i Indian Wells. W wyraźnie słabszej dyspozycji była jednak wiosną. W ćwierćfinale w Miami sensacyjnie przegrała ze 140. wówczas w rankingu Alexandrą Ealą z Filipin. Wygrać nie zdołała też żadnego turnieju na ulubionych kortach ziemnych.
W półfinale w Madrycie 1:6, 1:6 uległa Amerykance Coco Gauff, a już w trzeciej rundzie w Rzymie jej rodaczce Danielle Collins 1:6, 5:7. Na French Open do Paryża, którego była już nazywana „królową”, pierwszy raz od dawna nie pojechała jako murowana faworytka.
W stolicy Francji, choć w decydującym secie półfinału została rozbita przez Sabalenkę 0:6, można było dostrzec zwiastuny lepszej gry. W lipcu wygrywając Wimbledon zaskoczyła wszystkich, bo trawiasta nawierzchnia uchodziła za najmniej jej sprzyjającą. Finał z Amerykanką Amandą Anisimovą zakończył się historycznym wynikiem 6:0, 6:0.

Później wygrała turnieje w Cincinnati (WTA 1000) i Seulu (WTA 500). W międzyczasie odpadła w ćwierćfinale US Open. W Nowym Jorku zrewanżować się udało Anisimovej.
Jesień to kolejna zniżka formy Świątek. Szybciej niż można się było spodziewać kończyła rywalizację w imprezach rangi 1000 w Pekinie (1/8 finału) i Wuhan (1/4 finału).
Sukcesu nie było też w kończącym rok WTA Finals, dla ośmiu najlepszych zawodniczek sezonu. Polka w Rijadzie wygrać zdołała tylko z Keys, dla której był to pierwszy mecz od sierpnia. Następnie przegrała z późniejszą triumfatorką w Arabii Saudyjskiej, reprezentantką Kazachstanu Jeleną Rybakiną i znów z Anisimovą.
O ile w Wielkim Szlemie Świątek prezentowała się bardzo dobrze, to wyraźnie słabiej było w imprezach niższej rangi. W 2022 roku wygrała osiem turniejów, w 2023 - sześć, w 2024 - pięć, a w 2025 - trzy. Regres jest więc widoczny, ale warto spojrzeć na dorobek innych czołowych tenisistek w minionym sezonie. Sabalenka wygrała cztery, a Gauff i Anisimova po dwa.
Na minus można Polce zaliczyć też bilans spotkań z Sabalenką i Gauff. W tym roku grała raz z Białorusinką i dwukrotnie z Amerykanką. Wszystkie mecze przegrała. Jeden z trzech zdołała wygrać z Anisimovą.
Świątek nie dominuje tak, jak w 2022 roku, a wynikowo Sabalence zwyczajnie ustępuje. Być może decyzje liderki listy WTA będą dla niej wskazówką, bo ta do startów podchodzi bardziej selektywnie.
Polka od dłuższego czasu publicznie krytykuje zbyt napięty - jej zdaniem - kalendarz. 24-latka wystartowała w tym roku w 19 turniejach i rozegrała 80 meczów - najwięcej ze wszystkich tenisistek. W dodatku jeszcze w listopadzie w Gorzowie Wielkopolskim zagra w narodowych barwach w Billie Jean King Cup. Trzy lata starsza Sabalenka wystąpiła w 16 zawodach i 76 spotkaniach. Gauff ma za sobą 65 meczów, a Anisimova - 63.
"Jedyne co mogę zmienić w przyszłości, to może grać mniej meczów i więcej trenować. Być może wtedy będę w stanie wygrać takie spotkania. Może taka liczba spotkań to nie był dobry pomysł" - powiedziała Świątek na antenie Canal Plus po środowej porażce z Anisimovą, która wyeliminowała ją z WTA Finals.
Mówiąc „takie spotkania” Świątek miała na myśli zacięte, trzysetowe boje. O jej porażce tego dnia zdecydowały detale. W piątek równie zacięty mecz z Anisimovą rozegrała Sabalenka, jednak ona potrafiła wygrać.
Białorusinka wyraźnie oszczędzała się w drugiej połowie roku. Między Wimbledonem a US Open zagrała w jednym turnieju (Świątek w dwóch) i również w jednym po rywalizacji w Nowym Jorku, a przed WTA Finals (Świątek w trzech).
Sezon 2026 Polka rozpocznie turniejem drużyn mieszanych United Cup w Australii (2-11 stycznia).
