Drużyna trenera Stefano Lavariniego, mimo wsparcia z trybun łódzkiej Atlas Areny ponad 11 tys. kibiców, gładko uległa niepokonanej w tej edycji LN reprezentacji Włoch. Polki przegrały w setach do 18, 14 i 16. Mistrzynie olimpijskie awansowały do finału i mają szansę na powtórzenie sukcesu sprzed roku.
Smarzek przyznała, że w konfrontacji z rywalem z najwyższej półki Polki, poza dobrym początkiem, nie miały wielu punktów zaczepienia.
"Włoszki pokazały, co to znaczy być mistrzyniami olimpijskimi i dlaczego wygrały dziś 28. mecz z rzędu. Wierzyłam jednak, że możemy zwyciężyć i że będzie to wyrównany mecz. Dlatego jest mi ciężko i smutno. Ta porażka ciąży, tym bardziej że przegrałyśmy przed własną publicznością. Z tego względu życzyłabym sobie i naszej drużynie, żebyśmy zakończyły turniej z medalem" – powiedziała atakująca, która w sobotę zdobyła dziewięć punktów i była drugą po Agnieszce Korneluk (11) najskuteczniejszą zawodniczką w polskiej drużynie.
29-letnia siatkarka wskazała na dużą niemoc Polek w ataku. Tłumaczyła, że grając w ostatnich latach we włoskiej lidze, wie, jak trudno jest przebić się przez blok i obronę tej reprezentacji.
"Zakopałyśmy się bardzo mocno, a potem zaczęłyśmy kombinować. Chciałyśmy robić bardzo trudne rzeczy, które nam totalnie nie wychodziły. Za to Włoszki pokazały, jak bardzo są pewne siebie i pewne swojej gry, która jest bardzo poukładana" – dodała.
W niedzielę zespół gospodarzy turnieju finałowego zagra o trzecie miejsce z Japonią. Mecz o brązowy medal rozpocznie się o godz. 16, a finał cztery godziny później.