Pierwsza odpadła Japonia
Najszybciej z mistrzostwami świata pożegnała się Japonia. Typowana na faworyta grupy G i ćwierćfinałowy rywal Polski, drużyna trenera Laurenta Tilliego przegrała już pierwszy mecz z Turcją 0:3 i z powodu wygranej Kanady z Libią drugie spotkanie azjatyckiego zespołu było dla niego starciem o wszystko. Piąta w światowym rankingu przed rozpoczęciem turnieju Japonia nie sprostała oczekiwaniom i z Kanadyjczykami poniosła bolesną porażkę 0:3.
"Jesteśmy załamani. To był dla nas ekstremalnie ważny mecz. Wciąż mamy przed sobą jeszcze jedno spotkanie, więc musimy jakoś się trzymać" - przyznał wyraźnie smutny atakujący Kento Miyaura po meczu z Kanadą. Na zakończenie rozgrywek Japończycy odnieśli honorowe zwycięstwo 3:0 nad Libią.
"Oczywiście, jest to frustrujące i daleko nam do bycia szczęśliwym. Próbowaliśmy walczyć w każdym meczu, ale może musimy bardziej przyzwyczaić się do rywalizacji z mocnymi fizycznie drużynami, jak Kanada czy Turcja i Polska. Czujemy presję, tracimy rezon i pewność siebie. Musimy grać więcej takich spotkań, żeby sprawdzić, co możemy zmienić. To musi nam posłużyć jako doświadczenie na przyszłość" - powiedział Laurent Tillie.
Finowie i Argentyńczycy upokorzyli Francję
Pierwsza faza turnieju pełna była zaskakujących wyników. W grupie C ich autorem była Finlandia, która najpierw przegrała dopiero po tie-breaku z Argentyną, a następnie w pięciu setach pokonała dwukrotnych mistrzów olimpijskich Francuzów. Takie wyniki spowodowały, że o tym, kto z tej grupy awansuje do 1/8 finału, decydowała ostatnia kolejka spotkań. Rozpoczęli Finowie od wygranej za trzy punkty z Koreą Południową. Zakończyli Argentyńczycy, zwyciężając z Trójkolorowymi 3:2.
"To dla nas wielkie zwycięstwo. Wygranie dwóch z trzech meczów w tak trudnej grupie to ogromne osiągnięcie" – powiedział po triumfie nad Koreańczykami kapitan fińskiego zespołu Antti Ronkainen.
Łzy smutku po porażce z Argentyną pojawiły się u Francuzów. Drużyna, która w ostatnich latach notowała zwycięstwa w mistrzostwach Europy, Lidze Narodów i dwa razy z rzędu igrzyskach olimpijskich, pozostaje bez triumfu w mistrzostwach świata. Trzy lata temu Trójkolorowi odpadli w ćwierćfinale.
"Wierzyliśmy w zwycięstwo. Nie wiem, co mam powiedzieć o tym meczu. To było wielkie spotkanie, między dwiema wielkimi drużynami, na bardzo wysokim poziomie. Niestety na Argentynę to nie wystarczyło. Rywale byli mentalnie silni do samego końca. Wróciliśmy, ale straciliśmy swoje okazje w pierwszym i drugim secie. Przegraliśmy jednak z Finlandią i to jest powód naszego odpadnięcia. Nie mogę powiedzieć wiele złego o tym, jak zagraliśmy z Argentyną. Mieliśmy wiele problemów zdrowotnych, ale to nie jest wytłumaczenie" - przyznał ze łzami w oczach kapitan Francuzów Benjamin Toniutti.
Włosi otarli się o kompromitację
Podobny los mógł spotkać obrońców tytułu Włochów, którzy po zaskakującej porażce 2:3 z Belgią, w czwartek rozegrali mecz o „być albo nie być”. Podopieczni trenera Ferdinando De Giorgiego mieli jednak łatwiejsze zadanie niż Francuzi, bowiem ich ostatnim rywalem była niżej notowana Ukraina. Reprezentacja Italii zagrała zdecydowanie lepiej niż z Belgami i po wygranej 3:0 wywalczyła awans z drugiego miejsca w grupie F.
Tę grupę wygrały Czerwone Diabły, które zanotowały komplet zwycięstw, w tym 3:0 z Algierią dziś. W nagrodę w 1/8 finału zmierzą się z Finlandią.
"Dla nas to również mała niespodzianka, że jesteśmy pierwsi w grupie. Myślę, że wszyscy spodziewali się, że Włochy będą pierwsze, ale zwycięstwo nad Włochami dwa dni temu było decydujące. To najlepszy sposób na awans do kolejnej rundy i jesteśmy bardzo szczęśliwi" – powiedział belgijski środkowy Wout D'heer.
Czesi przegrali z Brazylią i... wykopali ją
Na zakończenie fazy grupowej doszło do innej sensacji – z turniejem pożegnała się typowana do finału z górnej części drabinki Brazylia. Wszystko przez zaskakującą porażkę ze słabo spisującą się wcześniej Serbią 0:3 i jednego seta straconego w zwycięstwie z Chinami. Serbowie przegrali co prawda z Czechami 0:3, jednak bez straty seta pokonali azjatycką drużynę i wygrali grupę H. Czesi na zakończenie rywalizacji pokonali Chińczyków 3:0, wyrzucając z turnieju Brazylię i awansując do 1/8 finału.
"To niesamowite uczucie. Po porannym treningu dowiedzieliśmy się o wyniku drugiego meczu i że musimy wygrać 3:0, żeby awansować. Nie mogliśmy przestać myśleć o tym spotkaniu. Było ciężko, ale znaleźliśmy sposób, żeby to przezwyciężyć" – przyznał czeski atakujący Patrik Indra.
Wyniki z górnej części drabinki spowodowały, że w półfinale mistrzostw świata zagra ktoś z puli Tunezja, Czechy, Serbia i Iran. Ta ostatnia drużyna awansowała w czwartek „rzutem na taśmę”. W spotkaniu o wszystko z reprezentacją Filipin przegrywała już 1:2, jednak doprowadziła do tie-breaka.
Blisko historycznego wyniku byli gospodarze, którzy decydującego seta wygrali już 20:18, ale okazało się, że podczas ostatniej akcji jeden z ich zawodników przy bloku dotknął siatki. Kilka akcji później to Irańczycy cieszyli się z awansu po zwycięstwie 3:2.
Jednym z niewielu faworyzowanych zespołów, które ustrzegły się potknięć, jest Polska. Biało-Czerwoni spokojnie wygrali grupę B z kompletem zwycięstw.
"Te mistrzostwa pokazują, że tutaj jest ogrom niespodzianek. Nie przypominam sobie takiego turnieju, gdzie zdarzały się takie niespodzianki jak tutaj. Naprawdę może być ciekawie i w decydującej fazie mogą pojawić się zespoły, których nikt się nie spodziewał. Dla kibica fajnie, ale dla faworytów nie do końca" – ocenił rozgrywający Marcin Komenda.
"Ten turniej pokazuje, że nie liczy się pięć, sześć drużyn. Sporo niespodzianek, mnóstwo ciekawych wyników. To wpłynie na popularyzację naszej dyscypliny, urozmaica rozgrywki. Na szczęście te zespoły nie sprawiają niespodzianek z nami" – zauważył przyjmujący Tomasz Fornal.
Mecze 1/8 finału rozpoczną się w sobotę, kiedy m.in. Polacy zagrają z Kanadą, a zakończą się 23 września. Ćwierćfinały zaplanowano na 24 i 25 września.