Czterokrotny mistrz świata Max Verstappen wygrywając w niedzielę w Baku włączył się do walki o tegoroczny tytuł. Do prowadzącego w klasyfikacji Australijczyka Oscara Piastriego traci 69 punktów, a do końca sezonu zostało siedem wyścigów. - Nadzieja odżyła - podkreślają przedstawiciele Red Bulla.
Dzięki dwóm kolejnym sukcesom - na Monzy i w Baku - holenderski kierowca teamu Red Bull zbliżył się do reprezentujących barwy McLarena Piastriego i Brytyjczyka Lando Norrisa. Strata wciąż jest znacząca, ale Verstappen wyraźnie odżył i jest na fali wznoszącej.
Za dwa tygodnie Formuła 1 kolejny przystanek będzie mieć w Singapurze, gdzie Verstappen jeszcze nie wygrał. Zdaniem fachowców, z różnych względów to będzie całkiem inny wyścig niż dwa ostatnie.
"Bardzo pozytywne to wszystko, co się ostatnio działo. Na pewno przystąpię do kolejnego startu z dużą dozą optymizmu, ale i ostrożności, bo w upalnym Singapurze będą panować całkiem inne warunki" - podkreślił Holender.
Jak przyznał, na razie nie zaprząta sobie głowy walką o tytuł.
"Pozostało tylko siedem wyścigów. Zobaczymy, co się wydarzy, na razie nie będę się nad tym zbytnio zastanawiał" - zaznaczył przed kamerami telewizji ORF.
Więcej optymizmu przejawia doradca Red Bulla ds. sportów motorowych, Helmut Marko.
"Nadzieja odżyła. Na pewno znaczący krok naprzód. Wiele punktów wciąż jest do zdobycia. Musimy jednak postępować krok po kroku" – powiedział Marko, choć podkreślił, że zachowując pełny realizm trudno myśleć o obronie tytułu przez Verstappena.
Jego zdaniem wyścig w Singapurze pokaże, czy bolid Red Bulla będzie funkcjonował nadal tak dobrze na wszystkich torach, jak McLaren.
Zespół spod znaku czerwonego byka z 272 punktami mocno zbliżył się też do wyprzedzających go w klasyfikacji konstruktorów Mercedesa - 290 i Ferrari - 286. Ma za to odpowiadać m.in. nowe podwozie, które założono do aut od GP Włoch.
McLaren z pewnością jednak zechce się zrewanżować po fiasku w Baku. Piastri zarówno w kwalifikacjach, jak i w trakcie wyścigu uderzył w barierę ochronną, co było skutkiem błędów w hamowaniu.
Szef zespołu Andrea Stella bronił Australijczyka, nazywając to „wypadkiem przy pracy”. Norris, który wystartował z siódmej pozycji, również na mecie był siódmy.
"Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę dałem z siebie wszystko i chciałem więcej, ale to było niemożliwe" - dość zagadkowo skomentował.
Wyprzedzanie na ulicznym torze w stolicy Azerbejdżanu było w niedzielę szczególnie trudne, a brytyjski kierowca potwierdził, że auto nie spisywało się najlepiej na szybkim torze. W Singapurze ma być lepiej.
"Będę kontrolował to, na co mam wpływ. Mam nadzieję, że za dwa tygodnie będziemy silniejsi" - wskazał Piastri.