Dziennikarze tenisowi od lat pytają Djokovicia, kiedy i w jaki sposób zakończy swoją niezwykle udaną karierę. Serb długo nie udzielał jasnej odpowiedzi. Nie czuł się gotowy na sportową emeryturę, a jako jeden z najlepszych graczy świata chciał dalej rywalizować, przesuwać własne granice i bić rekordy, co wciąż mu się udaje.
"Chcę sprawdzić, jak daleko mogę dojść. Wiem, że ludzie chcieliby, żebym już skończył, ale na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie", powiedział niespełna miesiąc temu. Po sobotnim triumfie w Atenach zdradził jednak swoje plany dotyczące zakończenia kariery.
"Chcę zakończyć karierę na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles w 2028 roku, okryty serbską flagą", wyznał. Już w zeszłym roku, po zdobyciu wymarzonego złotego medalu w Paryżu, mówił o chęci obrony najcenniejszego trofeum, co wtedy wydawało się mało realne. W tym sezonie ponownie udowodnił, że wciąż należy do światowej czołówki i jego udział w igrzyskach olimpijskich jest bardzo prawdopodobny.
Djoković ma za sobą świetny sezon, mimo że ma już 38 lat. Może nie był tak udany jak w najlepszych latach, ale biorąc pod uwagę jego wiek, nie ma się czego wstydzić. Na wszystkich czterech wielkoszlemowych turniejach walczył o finał, w Genewie zdobył setny tytuł w karierze, a kolejny dołożył w zeszłym tygodniu w Atenach.
Dzięki zwycięstwu w Grecji awansował w światowym rankingu na czwarte miejsce. Po Carlosie Alcarazie i Janniku Sinnerze, którzy dominują w męskim tenisie, był trzecim najbardziej regularnym zawodnikiem sezonu. Do zdobycia podobnej liczby punktów potrzebował znacznie mniej turniejów niż trzeci Alexander Zverev.
