Novak Djoković (6. ATP) wciąż szuka swojego setnego tytułu w karierze. Jako rozstawiony z nr 1 w turnieju ATP 250 w Brisbane, miał świetną okazję, aby tego dokonać w tym tygodniu w Australii. Po dwóch przekonujących pierwszych rundach, w szczególności wczorajszej przeciwko Gaëlowi Monfilsowi, wydawało się, że jest na fali wznoszącej.
Dziś jednak nie był w stanie nic zrobić przeciwko Reilly'emu Opelce (293. ATP). Amerykanin, wcześniej najwyżej sklasyfikowany na 17. miejscu na świecie, powrócił do rywalizacji zeszłego lata po dwóch latach bez ani jednego meczu. Świetnie serwujący, spuścił na Serba istną lawinę na oczach oszołomionej publiczności w Brisbane.
16 asów, 77% przy pierwszym podaniu, a przede wszystkim trzymał Djokovicia cały czas w defensywie. Dzięki serii wygrywających forhendów doprowadził Serba do tie-breaka w pierwszym secie i wygrał go, okazując się nie do zatrzymania w kluczowych momentach, kończąc swój drugi set point (a pierwszy przy swoim podaniu).

Następnie, po zgaszeniu jedynego break pointa wywalczonego przez Serba, przejął podanie przeciwnika i rozegrał mecz, kończąc go na sucho i asem, wygrywając 7:6(6), 6:3. Oczywiście spodziewaliąśmy się, że jest lepszy niż jego aktualny światowy ranking 293. Ale to wciąż sensacja i trzeba by było cofnąć się do podręczników historii, aby zobaczyć, jak Serb przegrywa z tak nisko sklasyfikowanym graczem.
Tymczasem Opelka w jutrzejszym półfinale zmierzy się z inną maszyną do asów, Giovannim Mpetshi Perricardem.