Pierwsze dwa bardzo wyrównane gemy, trwające 18 minut, zapowiadały duże emocje. W każdym rywale byli bliscy przełamania, ale ostatecznie serwujący zachowali punkty na swoich kontach. Większą finezję i precyzję zagrań - kombinacje dropszotów z lobami - prezentował Hiszpan, który dotąd nie grał w finale ATP Finals. Alcaraz jako pierwszy wykorzystał break-pointa, obejmując prowadzenie 2:1.
Reprezentant USA szybko odrobił straty. Fritz większą uwagę przywiązywał do prostszych środków, ale dających lepsze efekty. Dobrze odpowiadał na drugie podania, lecz wobec bekhendów Hiszpana tuż przy linii bocznej przeważnie był bezradny. To powodowało huśtawkę nastrojów kibiców obu tenisistów do samego końca. W tie-breku Alcaraz popełniał niewymuszone błędy, co skwapliwie wykorzystał Fritz, pieczętując sukces w pierwszym secie asem serwisowym.
Drugi set był bardzo wyrównany, ale w decydującym gemie Alcaraz przełamał rywala, zwyciężając 7:5. Trzecia partia toczyła się pod dyktando Hiszpana. Mecz trwał dwie godziny i 50 minut.
Wieczorem (20.30) w tej samej grupie Włoch Lorezno Musetti zmierzy się z Australijczykiem Alexem De Minaurem.
Wynik meczu grupy Jimmiego Connorsa:
Carlos Alcaraz (Hiszpania) - Taylor Fritz (USA) 6:7 (2-7), 7:5, 6:3.
