To drugi wielkoszlemowy tytuł w karierze 21-letniej Gauff. W 2023 roku wygrała US Open, pokonując w finale... Sabalenkę. Natomiast trzy lata temu w Paryżu przegrała w finale z Igą Świątek. "Po finale z Igą przechodziłam ciężkie chwile. Bardzo w siebie wątpiłam, bo tamten mecz kosztował mnie dużo emocjonalnie. Już przed nim płakałam, byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam oddychać" - przyznała Gauff.
"A potem było US Open i zareagowałam już odpowiednio. Teraz też wyszłam na mecz z nastawieniem, że dam z siebie wszystko, a cokolwiek się stanie, będę z siebie dumna" - dodała.
Sobotni finał rozgrywany był pzy silnym i zmiennym wietrze, który potrafił gasić piłki lub drastycznie zmieniać ich kierunek. Gorzej radziła sobie Sabalenka, która popełniła aż 70 niewymuszonych błędów. Gauff miała 30. Sprowadzenie błędów Sabalenki do wiatru byłoby przesadą - Białorusinka wyraźnie straciła równowagę już po pięciu pierwszych gemach i nie odbudowała się do końca meczu.
"O tym, że będziemy grały przy otwartym dachu dowiedziałam się 30, 40 minut przed meczem. Wiedziałam, że nie będzie nam łatwo. Gdy grało się pod wiatr, ciężko było się przebić, z drugiej strony trzeba było uważać, żeby piłki nie odleciały" - powiedziała Gauff.
Można mieć wrażenie, że Gauff do triumfu w Paryżu potrzebowała kogoś, kto wyeliminuje Świątek. W trzech poprzednich edycjach to właśnie Polka wygrywała z Amerykanką, kolejno: w finale, ćwierćfinale i półfinale. Sabalenka po porażce powiedziała nawet, że w takich warunkach Świątek, którą pokonała w półfinale, poradziłaby sobie lepiej i wygrała finał. Gauff taki wniosek się nie spodobał.
"Uważam, że mówienie takich rzeczy nie jest fair. Aryna w ostatnich tygodniach prezentowała się świetnie, jest liderką rankingu, więc trafił mi się najtrudniejszy możliwy mecz. Szczerze mówiąc, gdybym miała wybrać z kim chcę grać, to wybrałabym Igę, bo ostatnią ją pokonałam (w półfinale w Madrycie 6:1, 6:1 - PAP), a Aryna była w formie" - podsumowała Gauff.