Świątek ma na koncie pięć tytułów wielkoszlemowych - cztery we French Open i jeden w US Open. Sabalenka w sobotę stanie przed szansą wywalczenia czwartego, ale pierwszego na kortach ziemnych. Białorusinka dwa razy wygrała Australian Open i raz US Open.
"Tytuł tutaj będzie znaczył dla mnie i mojego zespołu wszystko. Przez prawie całe życie słuchałam, że mączka to nie jest moje miejsce i brakowało mi tu pewności siebie. Nie wiem od ilu lat starałam się rozwinąć swoją grę, aby poczuć się komfortowo na tej nawierzchni i teraz lubię na niej grać" - powiedziała Sabalenka na konferencji prasowej.
Trudno o większy zastrzyk pewności siebie niż zwycięstwo nad tenisistką, która wygrała trzy ostatnie edycje French Open, a w ich wcześniejszych sześciu meczach na kortach ziemnych lepsza była aż pięć razy.
"Przede wszystkim jestem mocniejsza fizycznie. To jest bardzo ważne na mączce. Moje uderzenia są też bardziej urozmaicone. Mogę uderzać płasko, mogę z rotacją. Radzę sobie w obronie. Myślę, że od naszego poprzedniego meczu obie bardzo się rozwinęłyśmy" - dodała.
Po trwającym 75 minut pierwszym secie półfinału, w drugim Świątek odrobiła stratę i doprowadziła do remisu w meczu. W trzeciej partii Sabalenka dominowała jednak na korcie i spotkanie zamknęła po kolejnych 22 minutach.
"Szczerze mówiąc przebieg trzeciego seta mnie zszokował. Jestem bardzo zadowolona, że złapałam rytm przy serwisie. Wszystko inne stało się prostsze. Wywierałam na Igę ciągłą presję" - zrelacjonowała Białorusinka.
"Czułam się, jakby to był finał, ale wiem, że praca nie jest jeszcze skończona. W sobotę będę musiała zaprezentować wszystko co mam najlepszego" - dodała.
W finale jej rywalką będzie wiceliderka listy WTA Amerykanka Coco Gauff. Po 12 latach o tytuł w Paryżu znów zagrają dwie najlepsze tenisistki w rankingu. Wówczas numer jeden Amerykanka Serena Williams pokonała Rosjankę Marię Szarapową 6:4, 6:4.