Hubert Hurkacz (31. ATP) po raz pierwszy w karierze występuje podczas turnieju ATP 250 w Genewie. W pierwszej rundzie mierzył się z grającym z "dziką kartą" Arthurem Cazaux (113. ATP), którego pokonał w trzech setach podczas ubiegłorocznego Australian Open. Był to ich jedyny pojedynek do tej pory.
Jedno przełamanie zdecydowało o zwycięstwie Hurkacza w pierwszej partii
Spotkanie zostało opóźnione o kilka godzin z powodu obfitych opadów deszczu, a jego początek był bardzo wyrównany. Pierwszego gema Polak zakończył asem, a w trzecim musiał już bronić break pointa i zrobił to skutecznie, a następnie Francuz zagrał w aut, co dało Hubertowi prowadzenie 2:1.
Przełom nastąpił w szóstym gemie, kiedy Hurkacz wywalczył break pointa, a przy nim Cazaux przestrzelił smecza, co dało Polakowi prowadzenie 4:2. "Hubi" potwierdził przełamanie wygranym gemem do zera i był blisko zwycięstwa w pierwszej partii.
Polak serwował po zwycięstwo w secie przy stanie 5:3. Po bardzo długiej akcji, która trwała 25 uderzeń, Hurkacz wywalczył piłkę setową, a następnie Francuz popełnił błąd i Hubert wygrał pierwszą partię po 35 minutach gry.
Zwroty akcji w drugim secie i awans Huberta do drugiej rundy
Już na samym starcie drugiej partii po kolejnych błędach Francuza pojawiły się dwa break pointy. Polak wykorzystał drugiego po szczęśliwym lobie i objął szybkie prowadzenie. Hurkacz przegrywał 0-30, ale Polak uniknął break pointów, kończąc gema asem.
Kolejne trzy gemy wygrał Francuz i zrobiło się niebezpiecznie, bo w szóstym gemie Cazaux wywalczył dwa break pointy na 4:2, ale Hurkacz wyszedł z tego obronną ręką, doprowadził do remisu, a następnie sam przełamał rywala po jego błędzie i to on prowadził 4:3 z przewagą przełamania.
Polak pewnie utrzymał serwis i przy stanie 5:3 Arthur serwował po pozostanie w meczu. Francuz utrzymał podanie, ale Hubert spokojnie zakończył mecz winnerem z forhendu i awansował do drugiej rundy. Jego następnym przeciwnikiem będzie kolejny Arthur z Francji, ale tym razem Rinderknech (72. ATP).
Wynik meczu:
Hubert Hurkacz (6) – Arthur Cazaux 6:3; 6:4