Przez dwa ostatnie lata finały turnieju Masters 1000 w Indian Wells wyglądały niemal tak samo: do ostatniego meczu dochodzili Daniił Miedwiediew i Carlos Alcaraz, a wygrywał ten drugi. Gdy więc obaj doszli do półfinału, z automatu wydawali się zdecydowanymi faworytami, nie tylko z racji rozstawienia. Tymczasem Rosjanina wyrzucił z turnieju Holger Rune, a z Hiszpanem poradził sobie błyskotliwy Brytyjczyk.
23-letni Anglik przemknął przez pierwszego seta w niewiele ponad 20 minut, pozwalając faworytowi na obronę tylko jednego swojego gema serwisowego. Carlitos w całym secie ugrał tylko pięć punktów przy podaniu Drapera, co wyraźnie podrażniło jego ambicje, ponieważ drugiego seta zgarnął do zera. Tym razem walki na korcie było jednak więcej, Draper obronił pięć break pointów.
Decydujący set spełnił oczekiwania pod względem dramaturgii od pierwszego punktu, gdy Alcaraz przechytrzył rywala próbującego zaskoczyć go skrótem. Obaj zawodnicy nie tylko pokazali szeroki wachlarz umiejętności i siłę swoich uderzeń, dochodziło też do spięć, również z udziałem sędziego zawodów. Anglik nie tylko szybko objął prowadzenie 2:1 po przełamaniu, ale w siódmym gemie wydarł kolejne przełamanie. Hiszpan odrobił jednego gema, drugiego nie dał rady.
W niedzielę ok. 22:00 polskiego czasu Jack Draper zmierzy się z Duńczykiem Holgerem Rune (13. ATP), który wygrał 7:5, 6:4 z rozstawionym z numerem 6 Daniiłem Miedwiediewem. Będzie to ich pierwszy finał, a drugi mecz rozegrany w ogóle. "Pod koniec byłem trochę spięty" - przyznał Draper, który w przyszłym tygodniu po raz pierwszy wejdzie do pierwszej dziesiątki światowego rankingu. "Ale jestem dumny z tego, jak zachowałem zimną krew".
Alcaraz próbował dołączyć do Rogera Federera i Novaka Djokovicia. To jedyni mężczyźni, którzy zdobyli trzy tytuły z rzędu w Indian Wells. Draper zakończył jednak 16-meczową passę zwycięstw Alcaraza na kalifornijskiej pustyni.