Indian Wells od lat słynęło z "wolnych" kortów, ale przed tegoroczną edycją nawierzchnię przygotowała firma Laykold, która jest odpowiedzialna także m.in. za turniej WTA 1000 w Miami oraz wielkoszlemowy US Open. Celem organizatorów było ujednolicenie warunków dla tenisistów i tenisistek.
"Uwielbiam je. Są trochę szybsze, a dla mnie to dobrze. Na razie czuję się na nich świetnie, ale więcej powiem po swoim pierwszym meczu. Mam nadzieję, że wtedy nadal będę je lubić" - powiedziała z uśmiechem Sabalenka, która jako jedyna wyprzedza Igę Świątek w rankingu WTA.
Mistrzyni z 2023 roku Jelena Rybakina przyznała z kolei, że nie widzi wielkiej różnicy po zmianach. "Nie mam wrażenia, że korty są dużo szybsze, choć może to prawda, że piłka odbija się nieco niżej. Przez kilka ostatnich dni mocno wiało i było sporo słońca, a to też ma swój wpływ. Ale nawierzchnia jest w porządku" - oceniła tenisistka z Kazachstanu.
Większej różnicy nie dostrzegł też Rosjanin Daniił Miedwiediew, który przed dwoma laty nazwał nawierzchnię w Indian Wells "skandaliczną".
"Lubię Indian Wells, lubię te korty, ale mam wrażenie, że teraz są jeszcze wolniejsze niż wcześniej, bardzo wolne" - uważa Miedwiediew, który dotarł do finału dwóch poprzednich edycji imprezy.
Oba te mecze przegrał z Hiszpanem Carlosem Alcarazem, który stoi na stanowisku, że zmiana nawierzchni w kalifornijskim turnieju była niepotrzebna.
"Kiedy się o tym dowiedziałem, szczerze mówiąc nie zrozumiałem celu. Przez 25 lat turniej miał te same korty, a teraz nagle to się zmienia. Nie znam powodu, dla którego to zrobili" - mówił Alcaraz przed pierwszym treningiem.
"Uważam się za zawodnika, który dobrze przystosowuje się do nawierzchni i warunków, w których musi grać" - dodał obrońca tytułu.
Rozstawieni zawodnicy, tacy jak Sabalenka (nr 1.), Rybakina (7.), Świątek (2.), Fręch (30.) wśród kobiet oraz Miedwiediew (5.), Alcaraz (2.) czy Hubert Hurkacz (21.) wśród mężczyzn mają w pierwszej rundzie wolny los. O awans do drugiej powalczą Magda Linette i Kamil Majchrzak.