Wtorkowe zmagania w kobiecej drabince Madrid Mutua Open rozpoczęły się od wyjątkowo interesującego dla polskich kibiców meczu. Wiktorija Tomowa (64. WTA) mierzyła się z wschodzącą gwiazdą filipińskiego tenisa, Alexandrą Ealą (72. WTA), a wygrana z tej pary miała zagrać z Igą Świątek (2. WTA) w drugim meczu. Polka, z racji rozstawienia, rozpoczęła turniej z wolnym losem.
Bułgarska weteranka rozpoczęła od problemów z obroną swojego gema, by następnie objąć prowadzenie po pięciu break pointach przy podaniu Filipinki. Eala zrewanżowała się jednak bezlitośnie, zgarniając cztery kolejne gemy i przesądzając o losach seta wygranego 6:3. Druga odsłona zaczęła się od serii wzajemnych przełamań i dopiero Filipinka w czwartym gemie obroniła podanie, uciekając na 3:1. Wkrótce było już 5:2 i mogła zamknąć mecz przy swoim podaniu, co zrobiła bez większego problemu, pieczętując awans w godzinę i 17 minut.
Iga Świątek tylko raz grała z Ealą i to spotkanie mamy świeżo w pamięci. Niecały miesiąc temu na twardych kortach Miami wiceliderka rankingu WTA przegrała 2:6, 5:7 z rewelacyjną Azjatką – byłą uczennicą szkoły Rafy Nadala – co zapewniło Alexandrze Eali awans do pierwszej setki światowej listy tenisistek.
Tenis Eali nie tylko jest efektowny i charakteryzuje się dyscypliną pod kątem błędów własnych, ale okazuje się skuteczny. Tylko podczas wspominanego turnieju w Miami 19-latka rozprawiła się z Jeleną Ostapenko, której Idze Świątek przedstawiać nie trzeba, czy Madison Keys.
Ponieważ bilans Igi Świątek z Ealą obejmuje tylko jedną porażkę, jego wyrównanie nie brzmi jak wielkie wyzwanie. W końcu Eala potrafi nie tylko wygrywać z faworytkami, ale i przegrywać z zawodniczkami z drugiej czy trzeciej setki rankingu. Jednak presja jest na Polce, która notuje bardzo szorstkie wejście w sezon, pozostając bez żadnego wygranego turnieju przez cztery miesiące po raz pierwszy od pięciu sezonów.