Obie pozostają młodymi zawodniczkami, a jednak ich częste spotkania stały się klasykami w kobiecym tenisie. Początkowo jednoznacznie korzystny dla Igi Świątek (2. WTA), bilans tych potyczek ostatnio zaczęła poprawiać Coco Gauff (4. WTA), choć na mączce nie miała wciąż choćby seta wygranego z Polką.
Sprawdź szczegóły meczu Świątek – Gauff w Madrycie
Początek prawie tak zły jak z Keys
Rozpoczynająca serwisem Polka ponownie nie mogła liczyć na pierwsze podanie, ale w końcu kombinacja asa i świetnego ruchu do siatki pomogła jej obronić gema. Amerykanka na tym tle wyglądała znacznie solidniej, imponowała uderzeniem i przy własnym serwisie dyktowała warunki. Już trzeci gem przyniósł moment kryzysu Polki, która sprawnie obroniła jednego break pointa, ale rywalka wydarła kolejnego i nieznaczny aut Świątek skończył się stratą seta.
Serwująca nawet 200 km/h Gauff była poza zasięgiem i na tyle „rozchwiała” Polkę, że ta w piątym gemie ponownie nie zdołała się obronić. Pierwsza strata podania była wypadkiem przy pracy, teraz już Iga wyraźnie nie miała równowagi. Gem na sucho dla 21-latki i ogrom nerwów Świątek przy stanie 1:5. Efekt? Polka wściekła na siebie obiła kort piłką po kolejnym straconym punkcie. Gauff pozostawała skupiona i z łatwością wywalczyła break point w siódmym gemie. Raz Polka się obroniła, za drugim własnym błędem straciła seta z wynikiem 1:6 po zaledwie 33 minutach.
Liczyliśmy na powrót, była rozsypka
Po jeszcze gorszym starcie w środowym ćwierćfinale Iga Świątek wróciła z przerwy toaletowej odmieniona i pokonała Keys. Tym razem tak nie było – w dwóch gemach ugrała raptem dwa punkty i dopiero w trzecim dwie spore pomyłki Gauff dały Polce szansę na pierwszy break point kosztem rywalki. Nic z tego, 21-latka obroniła się po kolejnym nieudanym ataku raszynianki i po ponad kwadransie było 3:0.
Czwarty gem zamiast nadziei przyniósł dalszy rozpad Polki. Gauff już nawet nie musiała nic robić, Polka błędami przy serwisie straciła gema. Gdy w piątym gemie Świątek zaliczyła potężny aut i szurała bezradnie nogami, reakcją widzów były gwizdy. W szóstym gemie wiceliderka rankingu walczyła już nie tyle o powrót, co o uniknięcie serii 12 (!) gemów wygranych przez Gauff. Udało się, jakby cały ciężar z niej spadł wraz z odpływającą nadzieją.
Ale rywalka nie zamierzała otwierać furtki do odbudowy Świątek - zrobiła swoje, zamknęła mecz gemem do zera, co mogło nawet wyglądać na akt łaski. Tak słabej Polki nie oglądałem, zwłaszcza na jej najmocniejszej nawierzchni. Nie raz i nie dwa Iga Świątek przezwyciężała kryzysy i z pewnością wróci do lepszej dyzpozycji, bo dziś przegrała nie tyle z Gauff, co z własnymi emocjami.
