Przed pierwszym meczem Magdy Linette w Pekinie chyba nic nie przemawiało na jej korzyść. Bilans meczów z Wiktoryją Azaranką? Niekorzystny. Bilans występów podczas China Open? Bez wygranej, podczas gdy rywalka już triumfowała w tutejszym finale, nawet jeśli ponad dekadę wstecz. Tylko bardzo obiecujący występ w Kantonie dawał nadzieję, że aktualna dyspozycja pomoże Polce przechylić szalę.

Zacięta i wyrównana walka w pierwszym secie

Pierwszy set rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami – punktowały obie tenisistki i pierwsze cztery gemy zgarniała kolejno każda z podających. Obserwacje? Start zachowawczy z obu stron i błędy faworytki, a przecież Linette lubi wyczekać i pozwolić rywalce na błąd. Gdy jednak Azaranka przechodziła do ofensywy, posyłane przez nią piłki były bardzo trudne do nadążenia.

Gdy więc udało jej się przełamać Linette w piątym gemie, serca polskich kibiców mogły zabić mocniej. Na szczęście poznanianka zachowała zimną krew i odpłaciła odebraniem serwisu Azarance w kolejnej partii. Szybki powrót do równowagi, którą udało się utrzymać do stanu 5:5. W 11. gemie niestety Białorusinka pokazała klasę, przełamała Linette i zdołała wydrzeć seta bez konieczności rozgrywania tie-breaka.

Koncert Linette na błędach Azaranki

Choć w otwierającej partii pokazała swoje atuty, to Azaranka odsłoniła też – wybaczcie porównanie – miękkie podbrzusze. Aż pięć błędów podwójnych i problemy z obroną przy zmianie kierunku, a do tego wyglądała chwilami na zwyczajnie spiętą. Zresztą tym bardziej spiętą, im wyżej poprzeczkę zaczęła podnosić Linette. A Polka dokładnie to zrobiła w drugim secie. 

Dlatego, po solidarnym wygraniu swoich pierwszych gemów, 25. rakieta świata przeszła do ofensywy. Pierwsze przełamanie wywalczyła w czwartym gemie, potężnym atakiem poza zasięgiem rywalki. Nie wypada o tak wytrawnej zawodniczce mówić takich rzeczy, ale Azaranka była zjedzona! Nie tylko przez samą Magdę Linette – grającą coraz śmielej również przy siatce – ale przez stres. Jak się szybko okazało, zepchnięta do obrony Białorusinka nie ugrała do końca seta już nic, przy swobodnie grającej Polce (6:1).

Nie dała faworytce wrócić!

Złamana w drugim secie, trzecią partię Azaranka zaczęła również bez nadziei. Dłuższe wymiany coraz rzadziej szły na jej konto, każdy punkt wyglądał na wydarty z trudem, a każde udane zagranie Linette było jak kolejny cios w samą tenisistkę. Dokładnie tak wyglądało przełamanie faworytki w pierwszym gemie, gdy Polka z chirurgiczną precyzją znalazła skraj kortu i przeciwniczka nie mogła uwierzyć, że piłka się zmieściła.

W tej atmosferze Linette szybko wyszła na 3:0, przy swoim podaniu nie oddając Azarance nic. Ponieważ jednak mówimy o wielkim nazwisku, nie mogło dziwić, że wróciła do walki. Z charakterystyczną dla siebie ekspresją podjęła rękawicę i po 11 rozegranych punktach przełamała Linette spektakularnym lobem, który na milimetry zahaczył o linię końcową.

Powrót Azaranki? Na takie stwierdzenie było za wcześnie. Zmęczona zawodniczka zagrania profesorskie przeplatała ze znacznie słabszymi i trzecie przełamanie oddała Polce autowym atakiem. Znana z walki do samego końca Azaranka pierwsze własne podanie obroniła dopiero w siódmym gemie i w ósmym wypracowała nawet break point. 

Linette była jednak zbyt blisko, by dać sobie to wyrwać. Break point obroniła, a następnie zadała ostatni już cios w meczu. Tym samym Magda Linette po raz pierwszy w karierze wygrywa podczas China Open, do tego z rywalką z górnej półki. Dyspozycja i wytrwałość Polki muszą cieszyć. Tylko pierwsza runda? Ale jaki mecz!