Kaśnikowski (318. ATP) przyjechał do Poznania bronić tytułu, lecz nie był faworytem zawodów. Od lutego leczył kontuzję nadgarstka, a występ w Parku Tenisowym Olimpia był pierwszym po blisko czteromiesięcznej przerwie. 21-letni warszawianin w pierwszej rundzie trafił na rozstawionego z numerem cztery Austriaka Filipa Misolica (142. ATP), który miesiąc temu w wielkoszlemowym French Open dotarł do trzeciej rundy i przegrał z Serbem Novakiem Djokoviciem.
Kaśnikowski jeszcze nie ma tej formy
Polak bardzo dobrze zaczął spotkanie. Szukał przełamania w pierwszym gemie, ostatecznie wykorzystał okazję w piątym i prowadził 3:2. Jak się okazało, na tym emocje się skończyły, a obraz gry diametralnie się zmienił. Austriak zaczął bardziej zdecydowanie, agresywniej i wygrał 10 kolejnych gemów, by wygrać gładko, 6:3, 6:0. W drugiej partii Kaśnikowskiemu tylko raz udało się doprowadzić do gry na przewagi.
"Jestem może nie zawiedziony, ale po cichu liczyłem, że ta forma będzie wyższa. Wracam do gry po dłuższej przerwie i najwyraźniej potrzebuję jeszcze trochę czasu, kilka meczów, żeby dojść do optymalnej dyspozycji. Nie czułem większego stresu przed występem w Poznaniu, ale bardziej ekscytację, że mogę wrócić na kort. Rywal podniósł poprzeczkę bardzo wysoko, w pewnym momencie zaczął grać głębiej, dużo mocniej. Wtedy poczułem tę presję, chciałem grać agresywniej i stąd pojawiło się dużo niewymuszonych błędów z mojej strony" – skomentował mecz ubiegłoroczny triumfator.
Ważny postraszył Nagala
Przed starciem Kaśnikowskiego z Misolicem, na korcie centralnym wystąpił drugi z Polaków - Alan Ważny (1702. ATP). 18-latek to zwycięzca juniorskich zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa w deblu z Finem Oskarim Paldaniusem. Od organizatorów otrzymał dziką kartę zarówno na turniej singla, jak i gry podwójnej. Polak rozpoczął pojedynek mocno stremowany i jego przeciwnik, Hindus Sumit Nagal (233. ATP), szybko przejął inicjatywę. Pewnie wygrał trzy pierwsze gemy. Ważny powoli się rozkręcał, ale przegrał 2:6.
Potem role się odwróciły, polski tenisista trzykrotnie przełamał podanie rywala i zwyciężył 6:4. Trzecia parta dostarczyła publiczności niezwykłe emocje. Nagal prowadził już 5:3, lecz przy swoim serwisie nie wygrał kolejnego gema. Ważny nie potrafił jednak wykorzystać swojego podania i choć miał kilka szans na doprowadzenie do remisu, musiał równocześnie też bronić kolejne piłki meczowe. Hindus wykorzystał piątego meczbola i po dwóch godzinach i 30 minutach zakończył spotkanie wynikiem 6:2, 4:6, 6:4.
"Był to naprawdę bardzo dobry mecz. Pierwszy set był może za bardzo nerwowy w moim wykonaniu, ale dwa kolejne były już na dobrym poziomie" – mówił po meczu Ważny. Jak podkreślił, dla niego był to debiut w turnieju tak wysokiej rangi.
"Myślę, że stąd było trochę nerwów i w pierwszym secie do końca nie wiedziałem, co mam robić. Szkoda, że w tej trzeciej partii nie wygrałem jednego gema więcej przy swoim serwisie. Było też kilka takich sytuacji, gdzie ten mecz mógł się odwrócić, w ostatnim gemie przy równowadze trzy razy zaserwowałem minimalnie w aut" - opowiadał.
We wtorek nie wcześniej niż o 16, dojdzie do polskiego starcia – występujący z dziką kartą Berkieta zmierzy się z Michalskim. Ten mecz gwarantuje, że w drugiej rundzie będziemy mieć przynajmniej jednego reprezentanta.