Po niespodziance na początku, gdy Raphael Collignon (86. ATP) pokonał Corentina Mouteta (35. ATP) po odrobieniu strat (2:6, 7:5, 7:5), w drugim pojedynku pomiędzy Belgią a Francją na kort wyszli Zizou Bergs (43. ATP) oraz Arthur Rinderknech (29. ATP).
W trzecim gemie pojawiła się pierwsza piłka na przełamanie, a przy stanie 30:40 Francuz posłał piłkę w aut, co dało Bergsowi prowadzenie 3:1. Belg bez problemów utrzymał serwis, potwierdził przełamanie i wyszedł na 4:1. 26-latek z Lommel pozostał pewny siebie także w kolejnych gemach serwisowych, ratując się podaniem po kilku błędach, które mogły dać szansę Francuzowi. Po 34 minutach gry Bergs zamknął pierwszego seta wynikiem 6:3, wykorzystując drugą piłkę setową.
Rinderknech spięty...
Być może pod presją konieczności wygrania, by dać Francji szansę na powrót w deblu, Rinderknech w pierwszym secie wydawał się zbyt uległy wobec zdecydowanego Bergsa. Francuz zaczął drugą partię z większą energią, ale nie potrafił zagrozić Belgowi, który dobrze serwował i popełniał niewiele błędów. Gdy po 19:30 Arena stopniowo pustoszała, mecz toczył się w wyrównanej atmosferze. Bergs jednak wydawał się mieć przewagę, zmotywowany możliwością dokonania czegoś wielkiego dla swojego kraju i dopingiem licznych kibiców.
...a Bergs w gazie
Przy stanie 2:2 Bergs odrobił straty i doprowadził do równowagi, a Rinderknech zaczął się gubić. Dwukrotnie źle podrzucił piłkę do serwisu, co spotkało się z gwizdami publiczności. Jeszcze gorzej dla niego kończyło się uderzenie w siatkę, które dało Bergsowi piłkę na przełamanie, ale Belg zmarnował ją, posyłając piłkę w siatkę. Bergs jednak wypracował sobie kolejną szansę i tym razem nie spudłował – po skrócie Rinderknecha odpowiedział lobem, zmuszając Francuza do nieudanej próby smecza, co dało Belgii prowadzenie 3:2.
Przewagę Belg utrzymał do stanu 5:4, kiedy serwował nie tylko po zwycięstwo w meczu, ale także po awans Belgii do półfinału i wyeliminowanie Francji z rozgrywek. To moment, w którym może pojawić się presja, tzw. „brak pewnej ręki”. I rzeczywiście, Bergs popełnił błąd przy półwoleju przy stanie 15:40, co dało Francuzowi przełamanie.
Przy 6:5 Rinderknech efektownym krosowym wolejem doprowadził do równowagi, a następnie pięknym bekhendem w biegu wypracował piłkę setową. Belg jednak nie pomylił się, obronił także drugą piłkę setową i doprowadził do tie-breaka. W decydującej rozgrywce Bergs zdobył pierwszy minibreak po bekhendzie, utrzymał serwis i wyszedł na 5:2. Rinderknech zmniejszył jeszcze straty, ale po uderzeniu w siatkę dał Bergsowi dwa meczbole. Belg zmarnował pierwszy, posyłając piłkę w siatkę, ale przy drugim zachował zimną krew i długim uderzeniem po linii zapewnił Belgii awans do półfinału. Francja odpada, a Moutet będzie miał to na sumieniu.
