Historia pojedynków Igi Świątek (2. WTA) i Danielle Collins (35. WTA) ma już osiem meczów. Bilans jest jednostronny, Polka do dziś prowadziła 7-1 z wygranymi w ostatnich sześciu meczach, w tym podczas jedynego dotąd meczu na mączce, przed rokiem w Paryżu. Osobny aspekt to pozasportowe emocje między zawodniczkami, ale w sobotę kluczowa dla kibiców była forma Polki.
Sprawdź szczegóły meczu Collins – Świątek w Rzymie
W pierwszym secie grała tylko Collins
Pierwsze punkty wiceliderka WTA zapisała pewnie, ale bardzo szybko zaczęły się kłopoty. Trzy niewymuszone błędy – w tym podwójny na koniec – oddały przełamanie Collins, która błyskawicznie odczytała słabe strony Świątek: atakowała jej drugie podanie (pierwszego nie było), imponowała winnerami z bekhendu, do których 23-latka nawet nie ruszała. O przełamaniu weteranki nie było mowy, ponieważ pośpiech Polki kończył się wyraźnymi błędami, a gema na 0:3 Świątek ponownie oddała błędem podwójnym.
Promyk nadziei dał czwarty gem, gdy była piłka na break point, tyle że niewykorzystana. Nic nie chciało zadziałać i trzeciego gema serwisowego Polka bezradnie oddała do zera. Przy stanie 0:5 z pomocą przyszła siatka (dwa punkty) i Collins, która podwójnym błędem dała się przełamać. Szansa na powrót? Nie, Świątek była bezradna przy serwisie, głośne rozmowy z teamem i rozłożone ręce były niezłą pointą dla seta straconego bez wygrania choćby jednego gema serwisowego. Przerwa toaletowa była konieczna, żeby się zresetować.
Była poprawa, ale do wygranej brakło sporo
Powrót Igi z przerwy rodził pytanie: będzie powrót (jak z Keys) czy dalszy lot w przepaść (jak z Gauff)? Pierwszy gem zaczął się obiecująco: agresywny return dał 40:0, ale trzy zepsute bekhendy pozwoliły Amerykance wrócić. Dopiero jej błąd podwójny dał przełamanie, ale nawet siedem trafiony pierwszych serwisów nie pozwoliło pójść za ciosem. Amerykanka bardzo szybko odrobiła fantastycznymi returnami, wygrała i dopiero po godzinie (!) doczekaliśmy się gema serwisowego wygranego przez Świątek, do tego na sucho.
Gra była już wyrównana, tyle że Iga wciąż się zacinała. Przy 2:3 zaczęła od 0:30 i musiała odrabiać, by wyrównać na 3:3. Mając 40:15 w kolejnym swoim gemie, kompletnie stanęła i dopiero na przewagi domknęła gema. Dziewiąty gem mógł przechylić szalę na korzyść Polki, która miała dwa break pointy i walczyła dzielnie, ale nie zdołała ich wykorzystać. Dlatego trzeba było serwować na przetrwanie i bronić się przed piłką meczową przy 30:40. Break point zgasiła bezlitosnym atakiem, smeczem złapała przewagę i serwisem wyrównała na 5:5. Collins z bitewnymi okrzykami wyszła na 6:5, by przy podaniu Polki mieć 40:0 i jeszcze trzy piłki meczowe. Jedną udało się wytrwać, przy drugiej Świątek wyrzuciła i skończyła mecz.
Porażka Świątek w Rzymie oznacza utratę punktów zdobytych triumfem w tysięczniku przed rokiem. Od poniedziałku nie będziemy już mówić o raszyniance jako wiceliderce rankingu, czeka ją spadek poza podium, co najmniej na czwarte miejsce. Jeśli turniej wygra Włoszka Jasmine Paolini, wówczas ona zepchnie Polkę na piąte miejsce w rankingu WTA.
