Do tej pory spotykały się dwukrotnie i raz lepsza była Polka (na trawie w Eastbourne, 2022), a raz Chinka (na twardym korcie w Cincinnati, 2024). Ich pierwszy mecz na mączce miał jasną faworytkę w postaci Qinwen Zheng (8. WTA) pomimo słabego kwietnia w jej wykonaniu. Umówmy się, Magdalena Fręch (25. WTA) też nie prezentuje ostatnio swojego szczytu formy.
Sprawdź szczegóły meczu Fręch – Zheng w Rzymie
Zheng nie mogła złapać swojego rytmu i pierwszego gema wygrała dopiero na przewagi. Dała sygnał, że można ją nadgryźć, tyle że i Polka miała spore problemy, szybko oddając dwa break pointy rywalce. Pierwszego zgasiła świetnie, przy drugim przegrała wymianę. Chinka wyraźnie podniosła poziom i podkręciła tempo w kolejnych gemach, najpierw wychodząc na 3:0 przy swoim podaniu, a następnie drugim przełamaniem wieńcząc kolejny zbyt zachowawczy moment Polki.
Zbyt szybko zrobiło się 5:0 i dopiero po wyjątkowo mozolnej wymianie łodzianka zdołała zainkasować pierwszego gema. To wyraźnie dodało jej otuchy i ruszyła znacznie sprytniej przy podaniu Chinki, piłką mijającą wyrywając przełamanie. Zheng nie umiała zareagować, jakby myślami była już w drugim secie. W kolejnym gemie trzy asy Fręch zamknęły sprawę i dopiero wtedy faworytka zdołała zamknąć pierwszą partię przy stanie 6:3.
Pomna powrotu Fręch, Zheng nie dała jej szans w pierwszym gemie i przełamała, nie oddając choćby punktu. Obroniła się na 2:0, jednak łodzianka ponownie znalazła punkt zaczepienia w trzecim gemie, zgarniając go na swoją korzyść, by następnie zagrozić Zheng. Udało się, choć wyjątkowo szczęśliwie – przy pierwszym break poincie return Polki zatańczył na siatce na 2:2.
Raz jeszcze można było zacisnąć mocniej kciuki i liczyć na powrót do walki o wygraną, który niestety nie przyszedł. Gra Fręch była szarpana, mniej pewna i zbyt czytelna, by Zheng tego nie punktowała. Jedno przełamanie, drugie przełamanie i w ósmym gemie 22-latka mogła serwować na mecz. Nieoczekiwanie Polka zdobyła break point, następnie obroniła pierwsza piłkę meczową, ale na więcej rywalka jej nie pozwoliła.
Szkoda, bo nie tylko żegnamy naszą ostatnią singlistkę w Rzymie, ale też żegnamy ją ze sporym niedosytem, który wydawał się towarzyszyć i jej przy zejściu z kortu.