Djoković został rozstawiony bezpośrednio w półfinale luksusowej wystawy w Rijadzie i podobnie jak w zeszłym roku przegrał z Sinnerem, na którego po raz siódmy z rzędu nie mógł znaleźć recepty. O ile w zeszłym roku był w stanie przeciwstawić się Włochowi, o tyle tym razem pojedynek trwał zaledwie około godziny, a serbski rekordzista wygrał tylko sześć partii.
"Nadal kocham ten sport i mam pasję, by go kontynuować. Przepraszam za moje słownictwo, ale nigdy nie jest miło, gdy przeciwnik kopie ci tyłek w taki sposób" - powiedział z uśmiechem posiadacz rekordowych 24 trofeów wielkoszlemowych, który w sobotę zmierzy się z Taylorem Fritzem w pojedynku o trzecie miejsce.
"Przykro mi, że nie widziałeś trochę dłuższego meczu. To jego wina! Nie moja. Próbowałem go trochę zastraszyć w ostatnim gemie, gdy prowadziłem 15:0, ale to nie zadziałało" - zażartował. "Jannik był po prostu zbyt silny. Gratuluję mu i życzę powodzenia w finale" - dodał w pomeczowym wywiadzie.
Pochodzący z Belgradu zawodnik zawsze był jednym z najbardziej sprawnych fizycznie tenisistów. Ostatnio jednak problemy zdrowotne pojawiają się częściej niż wcześniej. "Chciałbym wymienić swoje ciało na młodsze. Tylko na rok, aby zobaczyć, czy mogę pokonać tych facetów", odnosząc się do obecnej dominacji Sinnera i Carlosa Alcaraza na męskim torze.
To właśnie Włoch i Hiszpan zagrają w sobotnim finale. Podobnie jak rok temu. "Poważnie. Wciąż jestem zmotywowany. Wiem, że coraz trudniej jest mi pokonać Carlosa i Jannika. Ale będę się z nimi mierzył do końca kariery" - zapowiada Serb.