Typowy mecz Hurkacza
Hurkacz w fazie grupowej turnieju przegrał oba swoje spotkania, ale dzisiaj dołożył bardzo ważną cegiełkę dając Polsce prowadzenie z Wielką Brytanią po wygranej 7:6(3), 7:5. Mecz z niżej notowanym, bo 125. w światowym rankingu Harrisem, był jednak nadspodziewanie wyrównany, a o wszystkim decydowała postawa obu zawodników przy swoim serwisie.
W pierwszym secie brakowało nawet jakichkolwiek break-pointów. Hurkacz prezentował się na korcie lepiej od rywala, ale jednak często nie radził sobie z mocno serwującym Brytyjczykiem i wyrzucał piłki w aut. Jednocześnie solidnie wyglądał przy swoim serwisie, więc to doprowadziło nas do ostatniego, decydującego o wszystkim gema. W nim zdecydował okropny błąd Harrisa przy prostym smeczu, a także świetny bekhend Polaka po linii po długiej wymianie. To dało mu prowadzenie 4-1, którego nie wypuścił już do końca partii.
Drugi set zaczął się od zaskakujących problemów najlepszego tenisisty znad Wisły, który wpędził się w sytuację 0:40 przy swoim serwisie. W meczach z Hurkaczem to jednak jeszcze nic nie oznacza, ponieważ od tego momentu serwis pomógł mu zdobyć pięć punktów z rzędu i spokojnie wyjść na prostą w drugiej odsłonie pojedynku.
W dalszej części seta gra toczyła się w podobny sposób do pierwszej partii, aż w końcu w najważniejszym momencie kryzys złapał Harris, który dał się przełamać przy swoim serwisie na stan 6:5 dla Hurkacza. Polak takich sytuacji raczej nie wypuszcza i pewnie wygrał swój gem serwisowy, dając punkt biało-czerwonym.
Wyczerpujące zwycięstwo Świątek
Mało kto spodziewał się, że spotkanie Igi Świątek z 24. w światowym rankingu Katie Boulter będzie stało na tak wysokim poziomie i będzie kosztować tyle sił obie zawodniczki. Po niemal trzech godzinach walki wiceliderka rankingu WTA wygrała z Brytyjką 6:7(4), 6:1, 6:4 i wprowadziła Polskę do półfinału.
Początek pierwszego seta nie zwiastował tak wyrównanego spotkania, ponieważ Świątek szybko przełamała Boulter i choć potem ponad 12 minut męczyła się w swoim gemie serwisowym w walce na przewagi, to prowadziła w pierwszej partii 3:0. Brytyjka weszła jednak na wyżyny swoich możliwości, dysponowała świetnym returnem, grała bardzo precyzyjnie i podjęła rękawicę rzuconą przez dużo bardziej utytułowaną rywalkę. W siódmym gemie wykorzystała moment słabości Świątek i ją przełamała, a później doprowadziła do tie breaka. Ten miał bardzo wysoki poziom emocji, choć obie zawodniczki nie utrzymywały swoich podań. Ostatecznie Świątek musiała uznać wyższość Brytyjki.
W swoim stylu Polka po nieudanym fragmencie gry skorzystała z przerwy toaletowej i po powrocie zupełnie zdominowała zawody w drugiej odsłonie. Dwa przełamania ustawiły losy tego seta, a przy stanie 4:0 dla Polki trudno było oczekiwać, by Boulter widziała swoje szanse na wygranie do zera w setach. Finalnie ugrała tylko jednego gema, a o wszystkim miało decydować ostatnie starcie.
W tym nie zabrakło dramaturgii, bo Polka musiała skorzystać z przerwy medycznej i na kilka minut opuściła kort. Po reakcji fizjoterapeutów wydawało się, że chodzi o jakiś problem z mięśniem uda. Po powrocie na kort Świątek utrzymywała jednak swój bardzo wysoki poziom. W końcówce seta miała kilka break pointów, aż w końcu zupełnie zdominowała ostatniego gema meczu i przy serwisie Brytyjki wygrała go do zera.
Z uwagi na wcześniejsze rozstrzygnięcie meczu, najlepsi polscy singliści odpoczywali w trakcie meczu mikstu, a na kort wyszli Maja Chwalińska i Jan Zieliński. Brytyjczycy także nie wystawiali swoich najmocnieszych zawodników, więc Polacy rywalizowali z Olivią Nicholls i Charlesem Broomem. Biało-czerwoni wygrali 6:2, 7:6(3) i podwyższyli wynik ćwierćfinału do 3:0.