W drugiej rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu Iga Świątek (4. WTA) trafiła na Caty McNally (208. WTA), która trafiła do głównej drabinki turnieju z "zamrożonego" rankingu, który przysługiwał jej z powodu kontuzji. Obie tenisistki to rówieśniczki, które świetnie znają się z czasów juniorskich. W 2018 roku Amerykanka pokonała Polkę w półfinale Roland Garros, ale wspólnie z nią wygrały turniej deblowy. Do tej pory raz grały ze sobą raz w zawodowym tourze i górą była Iga.
Od stanu 3:0 do 5:7, McNally sensacyjnie lepsza w pierwszej partii
Spotkanie Igi Świątek z Caty McNally rozpoczęło się znakomicie dla Polki, która bez żadnych problemów wygrała trzy pierwsze gemy. Gdy emocje związane z występem na korcie centralnym opadły, to Amerykanka zdecydowanie grała lepiej.
W szóstym gemie tenisistki grały bardzo długo, były trzy równowagi, jednak ostatecznie Polka nie wywalczyła break pointa. Natomiast w siódmym sama musiała bronić aż trzech break pointów z rzędu, ale doprowadziła do równowagi. Amerykanka łącznie miała pięć szans na przełamanie i wykorzystała ostatnią po odważnej akcji, którą zakończyła przy siatce, odrabiając stratę.
Forma Polki zdecydowanie spadła. McNally odrobiła podanie, a następnie po autowym uderzeniu Igi, znowu miała 40-0 przy jej podaniu. Powtórzyła się sytuacja z siódmego gema, kiedy doprowadziła do równowagi dobrymi serwisami. Teraz zdołała obronić gema i Caty serwowała pod presją pozostania w secie. Poradziła sobie z nią, a następnie przełamała Igę. Amerykanka wygrała podanie do zera i po autowym uderzeniu Świątek wygrała seta.
Tym razem Świątek nie roztrwoniła przewagi
Druga partia rozpoczęła się tak samo, jak pierwsza. Polka w drugim gemie wykorzystała szóstego break pointa i za moment prowadziła 3:0. Tym razem jednak siódmy gem padł łupem Igi Świątek. Wtedy losy partii odmieniły się w tamtym momencie. Polka w końcu lepiej serwowała, co dało jej prowadzenie 5:2.
Amerykanka rozpoczęła ósmego gema od podwójnego błędu, a po jej uderzeniu w siatkę były dwie piłki setowe. Wykorzystała już pierwszą po świetnym bekhendzie, do którego nie zdążyła Caty.
Polka poszła za ciosem i wygrała mecz, ale nie było łatwo
Iga zaczęła od pewnie wygranego gema, a w drugim niemiłosiernie goniła przeciwniczkę po korcie, która miała już problemy z kondycją. Polka wykorzystała trzeciego break pointa, a za moment zdołała utrzymać serwis i po upływie dwóch godzin gry, prowadziła 3:0 w trzeciej partii. Po kapitalnym forhendzie Świątek zyskała dwie szanse na kolejne przełamanie. Wykorzystała drugą po kilku próbach skończenia przy siatce, bo rywalka ofiarnie się broniła.
W piątym gemie Iga broniła dwóch break pointów i kiedy wyszła "na przewagę", wydawało się, że ma już 5:0 "w kieszeni", ale McNally dalej dzielnie walczyła. Jednak przy następnej okazji Polki na skończenie była już bezradna przy podaniu.
Amerykanka nie odpuszczała, wygrała swojego gema serwisowego, a następnie miała łącznie trzy break pointy, ale żadnego z nich nie wykorzystała. Iga natomiast zakończyła spotkanie asem serwisowym. Cały pojedynek trwał dwie godziny i 25 minut. Tenisistki w trzeciej partii, mimo wyniku 6:1, trwała ponad 45 minut.
Kolejną przeciwniczką Igi Świątek będzie Danielle Collins.
Wynik meczu:
Iga Świątek (8) – Caty McNally 5:7; 6:2; 6:1