Żadna z nich nie dotarła wcześniej do finału Wimbledonu, dlatego stawka była ogromna dla obu zawodniczek. Faworytka mogła być z kolei tylko jedna: Aryna Sabalenka (1. WTA) to nie tylko najsilniejsza rakieta świata, ale i półfinalistka obu poprzednich turniejów wielkoszlemowych w sezonie. Amanda Anisimova (12. WTA) mogła za to grać bez presji: już miała najlepszy wynik kariery w Londynie, a bilans meczów z faworytką ma świetny - 5 wygranych i 3 porażki.
Sprawdź szczegóły meczu Sabalenka - Anisimova
Jedyne przełamanie dało przewagę Anisimovej
Spotkanie rozpoczęło się nieco sztywno – obie zawodniczki miały dla siebie sporo respektu, a Sabalenka nie była w stanie zbudować przewagi. Dopiero w szóstym gemie pięknym krosowym bekhendem Amerykanka wywalczyła pierwsze dwa break pointy w meczu. Gdy faworytka zniwelowała oba, zasłabnięcie widza wymusiło przerwę, po której Anisimova nie mogła wrócić do rytmu.
Straciła dwa punkty na 3:3, a później znalazła się w stanie 0:40 w swoim gemie. Zaliczyła w nim dwa podwójne błędy, ale Białorusinka nawet mając cztery break pointy nie wyrwała prowadzenia. 23-latka wyszła na 5:4 i zaczęła 10. gema od fantastycznego punktu returnem. Dotrzymywała kroku Arynie i aż czterokrotnie pojawiało się 40:40 zanim minimalny aut dał break point. Gem był wyjątkowo mozolny dla Sabalenki, z której lało się strumieniami w potwornym upale, a pierwszy serwis ją zawodził. Obroniła się raz, ale przy drugiej okazji popełniła podwójny błąd w najgorszym momencie i oddała seta.
Znów przesądził błąd podwójny, tym razem Anisimovej
Presja była po stronie Aryny Sabalenki, choć jako liderka wie doskonale, jak sobie z takim ciężarem radzić. Szukała ataku na podanie rywalki w trzecim gemie, zdołała wywalczyć tylko równowagę. Z kolei gdy mijała godzina meczu, Anisimova miała 40:0 i drugą godzinę rozpoczęła od prowadzenia 3:2.
Szósty gem przyniósł bardzo wyraźne nerwy Białorusinki, ale nie tylko zdołała się obronić – doskonale wykorzystała moment słabości rywalki. 23-latka miała 30:0 w siódmym gemie, by wypuścić prowadzenie i podwójnym błędem oddać gema na 3:4. Anisimova próbowała szybko odrobić, jednak od stanu 0:30 Aryna wróciła widowiskowo, asem potwierdzając przełamanie. Kryzys Amerykanki był już wyraźny, ale w maratońskim gemie zatrzymała cztery piłki setowe szarżującej rywalki, utrzymując się w grze. Ze sporym wysiłkiem i kulejącym pierwszym podaniem Białorusinka zdołała domknąć seta i wyrównać stan meczu.
Rollercoaster jednak dla Anisimovej
Dwa pierwsze sety rozpoczynały się od równej gry, w trzecim było zupełnie inaczej: Sabalenka błyskawicznie przełamała Amerykankę do zera, zbliżając się do zwycięstwa. Musiała tylko potwierdzić przewagę, ale to okazało się niemożliwe, 23-latka zdołała wywalczyć dwa punkty na przełamanie i aut rywalki przy drugim dał 1:1. Amanda obroniła się i z ulgą mogła oglądać, jak faworytka straciła serwis, grzęznąc w kłopotach. Z niemałym wysiłkiem Anisimova wydarła break point, a zbyt długa o centymetry piłka dała 3:1 dla Amerykanki.
Głęboko w trzeciej godzinie Amanda miała 15:40 i musiała obronić dwa break pointy. Zrobiła to, by po świetnej wymianie złapać ostatnie centymetry linii i wyjść na przewagę. Potwierdziła! Decydujący był wybór kierunku poza zasięgiem Sabalenki, która przegrywała już 1:4. Aryna z wielkim trudem i grając na naprawdę wysokim poziomie obroniła swój serwis po raz pierwszy w secie na 2:4, ale nie zdołała zagrozić Amerykance w siódmym gemie.
Anisimova była już spokojna, czuła kontrolę nad grą w kontraście do krzyków Sabalenki. Przy 30:30 rozegrały emocjonującą wymianę, w której 23-latka mogła wywalczyć piłkę meczową, zamiast tego był break point. Ostatecznie meczbol był, ale weteranka z Białorusi zdołała przełamać i przedłużyć mecz. Musiała jeszcze obronić swoje podanie, tymczasem po skrócie Anisimovej i aucie Aryny było już 0:40. Z ogromnym wysiłkiem zatrzymała trzy kolejne piłki meczowe, ale nie czwartą!
Po dwóch godzinach i 38 minutach Amanda Anisimova (12. WTA) zwycięża nad Aryną Sabalenką (1. WTA) 6:4, 4:6, 6:4. Tym samym po raz pierwszy w karierze rozegra finał turnieju Wielkiego Szlema. Jej rywalką będzie Iga Świątek lub Belinda Bencic – obie z nich również nie grały dotąd w finale na Wimbledonie.
