Mając 20 lat i dwa dni, Jeļena Ostapenko zszokowała świat tenisa 10 czerwca 2017 roku. Po raz pierwszy od 1933 roku zawodniczka nierozstawiona wygrała French Open. Był to historyczny sukces pod wieloma względami, ponieważ był to pierwszy Wielki Szlem dla Łotwy i po prostu pierwszy tytuł WTA w karierze "Aļony". A wszystko to dzięki pokonaniu w finale Simony Halep 4:6, 6:4, 6:3.
Miała być ikoną
Logicznie rzecz biorąc, kiedy młoda, utalentowana zawodniczka wygrywa swój pierwszy Wielki Szlem, można się spodziewać, że nie będzie to jej ostatni, bardziej początek okresu dominacji. Osiem lat później wciąż tego okresu nie było. Ani kolejnego tytułu Major, ani kolejnego WTA 1000. Zebrała osiem tytułów WTA, ale daleko od tego, co obiecywaliśmy sobie po takiej zawodniczce.
W tamtym czasie Łotyszka była tenisistką przyszłości. Ciężki serwis, duża siła, ale przede wszystkim spektakularna gra, która zachwyciła publiczność i udowodniła, że można wygrywać, mieszając punkty i błędy. Jej finał French Open wciąż jest tego najlepszą ilustracją: 54 winnery i tyle samo niewymuszonych błędów!
W tym czasie WTA Tour szukało prawdziwej liderki. Serena Williams wciąż była w grze, ale nie była już numerem 1 na świecie i nie miała wygrać kolejnych Wielkich Szlemów. Angelique Kerber była numerem 1 na świecie, ale nie była polisą ubezpieczeniową od wszelkiego ryzyka, podczas gdy Karolina Pliskova i Garbiñe Muguruza były dobrymi alternatywami, ale nie prawdziwymi liderkami. 20-letnia zawodniczka, która była nieznana, ale spektakularna i wygrywała, była prawie zbyt dobra, aby mogła być prawdziwa dla WTA Tour, które nieustannie szuka ikon.
Falowanie i spadanie to jej znak
Czy to właśnie te oczekiwania sprawiły, że Łotyszka nigdy w pełni nie potwierdziła pokładanych w niej nadziei? Zeszłotygodniowy finał WTA 1000 w Dosze był dopiero jej trzecim na tym poziomie (i pierwszym od 2018 roku). No i wszystkie przegrała. Jednak w Katarze po raz kolejny pokazała niesamowity talent i szampańską grę opartą na stopniowym podejmowaniu coraz większego ryzyka.
Niesamowicie skuteczna, miażdżyła wszystkie rywalki: Jasmine Paolini, dwukrotną finalistkę Wielkiego Szlema w 2024 roku, Ons Jabeur, trzykrotną finalistkę turniejów wielkoszlemowych o nietypowej grze i wracającą do formy oraz Igę Świątek, której nie trzeba przedstawiać, wiceliderkę WTA i trzykrotną zdobywczynię tytułu Qatar Open. Wszystkie rozpadły się, wszystkie ograniczyły się do czterech wygranych gemów, wszystkie ucierpiały na fali zwycięskich strzałów niepowstrzymanej Jeļeny Ostapenko.
Ale w finale spotkała Amandę Anisimovą, która po bliższym przyjrzeniu się wygląda jak klon Łotyszki. Ujawniona na French Open jako młoda zawodniczka, wskazywana jako przyszła ikona, ale powoli powracająca na najwyższy poziom: lustro rozbiło się dla Ostapenko, która nie była w stanie zakończyć tego wymarzonego tygodnia, przegrywając 4:6, 3:6, nie bez walki. Niemniej, po przegraniu czterech z jej pierwszych pięciu meczów w sezonie (i zawsze przeciwko zawodniczkom niżej sklasyfikowanym w tym czasie), był to naprawdę nieoczekiwany tydzień.
Czy to wystarczyło, by nabrać rozpędu? Oczywiście, że nie. Dwa dni po zakończeniu tej homeryckiej passy, Jeļena Ostapenko rozpoczęła drugi turniej WTA 1000 na Bliskim Wschodzie. Zmierzyła się z Moyuką Uchijimą, kwalifikantką zajmującą 62. miejsce na świecie. Na papierze, gładki początek turnieju. Na korcie jej nogi z pewnością były ciężkie, ale przede wszystkim brakowało jej inspiracji, popełniła zbyt wiele błędów i przegrała 3:6, 3:6.
Nierzadko zdarza się, że po wielkim występie następuje mniej udany turniej. Tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy konkurencja rośnie niezależnie od turnieju. Ale w przypadku Jeļeny Ostapenko jest to znak firmowy. I zawsze tak było. Porażka w pierwszej rundzie challengera po jej pierwszym finale WTA 1000 w 2016 roku. Porażka w drugiej rundzie po triumfie w Paryżu. Po dwóch latach bez tytułu triumfowała w Eastbourne w 2021 roku... i odpadła w trzeciej rundzie Wimbledonu. Rok 2024 rozpoczęła od dwóch tytułów WTA 500 w ciągu pierwszych dwóch miesięcy... i przez cały sezon nie doszła do kolejnego półfinału.

I tak przez osiem lat czekaliśmy, aż Łotyszka znów stanie się prawdziwą siłą, faworytką Wielkich Szlemów, regularną, a nie sporadyczną członkinią Top 10. Jest to jednak zbyt odległy cel, skoro gra dobrze tylko "co drugi turniej". W rzeczywistości jest nawet gorzej, ponieważ w 36 występach w głównym losowaniu Wielkiego Szlema tylko siedem razy dotrwała do drugiego tygodnia. W 63 występach w WTA 1000 dotarła do ćwierćfinału "tylko" 10 razy lub dalej.
Spektakl nie tylko sportowy
Ponieważ oprócz gry jest też strona mentalna. A jeśli o nią chodzi, Jeļena Ostapenko często przyprawia nas o załamania nerwowe. Łotyszka nie jest znana z bycia jedną z najbardziej przyjaznych zawodniczek na torze. Od razu przychodzi na myśl gorący mecz z Ajlą Tomljanović na Wimbledonie, ale nadal często zdarza jej się tracić kontrolę podczas meczu. Jej matka, która była jej trenerką, brała to na siebie prawie w każdym meczu. Czasami nawet kazano jej zejść z kortu!
A ta niestabilność z pewnością będzie źródłem rozczarowań. Kiedy rywalka wybija ją z rytmu lub zmusza do małej gry, między drop szotami i slajsami, łatwo wychodzi z meczu. Słynnym tego przykładem był jej mecz 1/8 finału na Wimbledonie w 2022 roku. Losowanie łatwe na papierze aż do półfinału, na nawierzchni, która jej sprzyjała, przeciwniczka - Tatjana Maria - sklasyfikowana na około setnym miejscu na świecie. I co? I sprawiła, że straciła opanowanie, aż doznała porażki wyraźnie nie do pozazdroszczenia.
W wywiadzie dla ClayTennis w 2023 roku Łotyszka nie ukrywała swoich motywacji. "Kiedy gram z kimś, kogo nie lubię, naprawdę chcę go pokonać. To sprawia, że chcę zostawić wszystko na korcie. Dla graczy sprawy mogą potoczyć się inaczej, jeśli kogoś nie lubisz i jest on twoim "wrogiem". Niektórzy ludzie mogą być rozproszeni, emocjonalni i bardzo szybko tracić panowanie nad sobą. Ja jestem osobą, która w takich sytuacjach koncentruje się jeszcze bardziej".
Co jest zrozumiałe, ale czasami wyjaśnia brak regularności, jaki może wykazywać. Jej motywacja wydaje się wahać z dnia na dzień, a dowodem na to są statystyki. W swojej karierze 23 razy zdominowała zawodniczkę znajdującą się w pierwszej dziesiątce rankingu WTA w momencie ich spotkania. Ale tylko osiem razy wygrała następny mecz!
Czy może być lepsze podsumowanie kariery Jeļeny Ostapenko? Jej głównym celem było wygranie Wielkiego Szlema, coś, za czym 99% graczy goni przez całą karierę. Jak zbudować motywację na każdy kolejny mecz, gdy ostateczny cel został osiągnięty w wieku 20 lat? Niemniej, Łotyszka nigdy nie opuściła pierwszej pięćdziesiątki, co roku dociera do co najmniej jednego finału (z oczywistych powodów pominiemy rok 2020) i od czasu do czasu odnosi serię zwycięstw.
Ale pod względem rozrywki nie ma sobie równych. Każdy z jej meczów to gwarancja wielu atrakcji, zwycięskich piłek, ożywionych dyskusji z sędziami lub kamerą, czasem dramatów, często młotów kowalskich: spektakl w najczystszej postaci. Mamy nadzieję, że jeszcze przez wiele lat. A szkoda, jeśli nie wygra już żadnego Wielkiego Szlema (wygrała wprawdzie US Open w deblu z Ludmyłą Kiczenok w 2024 roku, ale w singlu czekamy)? To nic, Jeļena Ostapenko pozostaje doskonałym powodem do śledzenia WTA Tour.