Gdy zamiast Murraya (52. ATP) w Dubaju Hubert Hurkacz trafił na Aleksandra Szewczenkę (119.), mogło się wydawać, że nasz rodak miał szczęście. Lucky loser kwalifikacji przygotował się jednak dobrze i wyraźnie chciał sprawić niespodziankę.
Mecz pierwszej rundy nie zaczął się najlepiej dla Polaka, który szybko oddał pierwszego gema. Zdołał dwukrotnie wyrównać i po czterech gemach stan meczu był wyrównany. Kluczowy okazał się niestety ten piąty, w którym Hurkacz aż czterokrotnie nie wykorzystał break pointów i nie był w stanie wygrać.
Zapłacił za to cenę, ponieważ nie tylko przegrał gema, ale i dwa kolejne. 11. tenisista w rankingu ATP zebrał się dopiero przy stanie 5:2, ale na zmianę losów pierwszej partii było za późno. Szewczenko miał po swojej stronie przewagę psychologiczną i w dziewiątym gemie ponownie Hurkacz nie zdołał go przełamać, przegrywając seta.
Rosjanin w pierwszym secie postawił nadspodziewanie trudne warunki, ale do drugiej partii Hubert Hurkacz podszedł już bardziej skoncentrowany na wyeliminowaniu – przede wszystkim – błędów, które pozwoliły Szewczence na uzyskanie przewagi. Tym razem przy stanie 2:2 to rywal ze 119. pozycji w rankingu nie dał rady przełamać Polaka. Udało mu się jeszcze doprowadzić do remisu 3:3, później jednak gemy na swoje konto zapisywał tylko Hurkacz, wygrywając 6:3.
Podobnie jak we wcześniejszym meczu Novaka Djokovicia ze znacznie niżej sklasyfikowanym przeciwnikiem, trzeci set był najbardziej zażarty. Rywalizacja trwała w nim przez aż 53 minuty, a uczestnicy dzielili się i ukąszeniami, i błędami niemal po równo. Trudno uniknąć stwierdzenia, że Hurkacz męczył się z Szewczenką, kończąc dopiero trzecią piłkę meczową w tie-breaku. Za to gdy już skończył, to i radość, i ulgę widać było bardzo dobrze.
W 1/8 finału Hurkacz już 1 marca zmierzy się z kolejnym rywalem z Rosji, Pawłem Kotowem (138.). Ma to być czwarty mecz dnia, po godzinie 11:00.
