Turniej miał się rozpocząć w środę, lecz w nocy na półwyspie Reykjanes zanotowano 130 mniejszych trzęsień ziemi i kolejną erupcję krateru Sundhnukur z pęknięciem ziemi i szczeliną o długości 700-1000 metrów wyrzucającą magmę. Jak podał kanał telewizji RUV ogłoszono najwyższy poziom zagrożenia i ewakuowano część miasta.
Organizatorzy zdecydowali się jednak rozegrać turniej, na który przyjechało 100 golfistów z kraju i z zagranicy.
"Nasze pole jest położone w bezpiecznej odległości, a powodem odwołania pierwszego dnia zawodów nie był sam wulkan, który dla zawodników jest wręcz fascynujący, lecz zamknięcie drogi dojazdowej. W czwartek będziemy grać normalnie tylko krócej, bo zamiast czterech dni będą to trzy. Nikt ze zgłoszonych golfistów nie zrezygnował" – wyjaśnił Helgi Dan Steinsson, prezes klubu Golfklubbur Grindavikur.
Według lokalnych władz, straży pożarnej, służb geologicznych i policji pole golfowe jest w miarę bezpieczne, ale działalność wulkanu jest cały czas monitorowana. Zawodnicy zostali ostrzeżeni, że muszą być przygotowani na natychmiastową ewakuację.
Media oceniły decyzję jako odważną, a uczestników nazwano nieustraszonymi golfistami, którzy zdecydowali się grać na czynnym wulkanie.
Pole golfowe zamknięte po pierwszym wybuchu zostało w kwietniu po 18 miesiącach ponownie otwarte razem ze stadionem lokalnego klubu UMF Grindavikur.
"Przez całe lato graliśmy normalnie i przyzwyczailiśmy się już do sił natury, z którą musimy żyć, więc turniej rozegramy" – dodał Steinsson.