Więcej

Wygrani i przegrani: show w końcówce Bayeru, czerwień Alliego oraz ostatecznie radosny Muriqi

Wygrani i przegrani: show w końcówce Bayeru, czerwień Alliego oraz ostatecznie radosny Muriqi
Wygrani i przegrani: show w końcówce Bayeru, czerwień Alliego oraz ostatecznie radosny MuriqiTHOMAS KIENZLE / AFP
Ostatni weekend rozgrywek przed przerwą reprezentacyjną zapewnił nam potężną dawkę emocji. Bayer znów zaprezentował szaloną końcówkę, znak firmowy z poprzedniej kampanii, a Diego Simeone musiał przełknąć gorzką pigułkę drugi raz w tygodniu. Swoją obecność na boisku zaznaczyli także Vedat Muriqi czy Dele Alli, choć każdy w inny sposób.

Wygrany: Bayer Leverkusen

Po rekordowym sezonie, gdy Aptekarze byli nie do pokonania w Niemczech, zostało już tylko wspomnienie. Dwie porażki z Bayernem w Lidze Mistrzów i przegrana w Werderem w Bundeslidze uszczupliły szanse drużyny Xabiego Alonso na chwałę w sezonie 2024/25. Wszystko to w mniej niż dwa tygodnie. Jednak w weekend Leverkusen przypomniało, za co pokochała ich Europa przed rokiem: zabójcze końcówki.

W niedzielnym meczu z VfB Stuttgart Aptekarze przegrywali już 1:3 po samobójczym trafieniu Granita Xhaki. Choć na odrobienie strat mieli mniej niż pół godziny regulaminowego czasu, podopieczni Alonso doskonale zrealizowali cel. Nie tylko zdołali wyrównać, ale w 4. minucie doliczonego czasu Patrik Schick przypieczętował zwycięstwo 4:3 dokładnie tak, jak wygrywał Bayer w mistrzowskim sezonie. 

Wygrana w Stuttgarcie pozwoliła ekipie z Nadrenii Północnej-Westfalii przedłużyć godną najwyższego podziwu serię bez porażki na wyjeździe. To już 30 meczów, odkąd ostatni raz z wyjazdu w Bundeslidze wrócili bez żadnej zdobyczy. Było to w maju 2023 roku, gdy przegrali 0:3 z VfL Bochum. Właśnie z tą drużyną zmierzą się 28 marca, po powrocie z przerwy reprezentacyjnej, ale spokojnie – zagrają u siebie. 

Przegrany: Diego Simeone 

Diego Simeone ma za sobą bardzo trudny czas. Zaczęło się od porażki w pierwszym meczu 1/8 Ligi Mistrzów z Realem Madryt, następnie jego piłkarze wypuścili z rąk zwycięstwo z Getafe w samej końcówce, a w środę przeżył kolejny koszmar w Lidze Mistrzów, kiedy odpadł po rzutach karnych z ekipą Carlo Ancelottiego. 

W niedzielę czekało go spotkanie na szczycie LaLiga, które mogło pozwolić Atletico przedłużyć jeszcze marzenia o tytule mistrzowskim, jeśli Rojiblancos wygraliby u siebie z Barceloną. Do 70. minuty wszystko układało się perfekcyjnie. Podopieczni Diego Simeone prowadzili 2:0, ale od czego momentu zostali upokorzeni. 

Gracze z Madrytu mimo dwubramkowego prowadzenia w późnej fazie meczu dali sobie wbić jeszcze cztery gole i po raz kolejny w ciągu kilkunastu dni doznali bolesnej porażki, która praktycznie pozbawia ich walki o trofeum. Odpadli z Ligi Mistrzów, a w lidze tracą cztery punkty do Barcelony, która ma rozegrany mecz mniej, więc marzenia o mistrzostwie praktycznie prysły, bo w grze jest jeszcze Real Madryt.

Wygrany: Jagiellonia Białystok 

Jagiellonia Białystok po awansie do ćwierćfinału Ligi Konferencji mierzyła się z liderem PKO BP Ekstraklasy – Lechem Poznań, który nie gra w Europie, był wypoczęty i wydawał się faworytem tego pojedynku.

Podopieczni Adriana Siemieńca w czwartkowy wieczór toczyli męczący bój z Cercle Brugge w 1/8 Ligi Konferencji. Ostatecznie po porażce 0:2 awansowali do ćwierćfinału, dzięki zwycięstwu 3:0 przed własną publicznością. Mecz rozpoczął się lepiej dla Lecha, który prowadził 1:0, ale ostatecznie to Jagiellonia wygrała 2:1 i awansowała na pozycję wicelidera. 

Jagiellonia jest ewenementem w skali polskiej piłki, ponieważ potwierdza, że można grać co trzy dni w europejskich pucharach i przy okazji walczyć o mistrzostwo kraju. Do tej pory trenerzy klubów w Ekstraklasie nie radzili sobie z grą na kilku frontach, ale Adrian Siemieniec po raz kolejny przełamuje schematy.

Przegrani: Liverpool i Arne Slot

Arne Slot i jego Liverpool również można zaliczyć do przegranych, choć na razie tego weekendu. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów grali w finale EFL Cup. Holender stanął przed znakomitą szansą na chociaż niewielką rehabilitację za porażkę z Paris Saint-Germain. 

Ten mecz nie był pocieszył jednak fanów The Reds, a był jedynie kolejnym ciosem w policzek. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że Liverpool będzie w stanie bić się o trzy tytuły, bo ich przewaga w lidze pozwalała na to, żeby skupić się w na walce w Lidze Mistrzów i zgarnąć puchar na krajowym podwórku. Stało się jednak inaczej i obecnie pozostaje im już tylko pilnować przewagi w Premier League, bo na nic innego szans już nie mają.  

Wygrany: Vedat Muriqi

Choć gdyby nie skuteczna końcówka, mógłby być również przegranym. Ale po kolei. W tym sezonie Real Mallorca pod wodzą Jagoby Arrasate miło zaskakuje swoich kibiców, walcząc o zajęcie miejsca gwarantującego udział w europejskich pucharach. Choć amerykańscy właściciele studzą nastroje, mówiąc jedynie o utrzymaniu, to tabela nie kłamie. Els Barralets akurat to mają zapewnione, a do szóstego Betisu tracą jedynie cztery punkty.

Mecz z Espanyolem był zatem bardzo istotny, ale druga połowa zaczęła się dla gospodarzy fatalnie. A właściwie dla samego Muriqiego, który trafił do własnej siatki. Szansę na rehabilitację zyskał niemal błyskawicznie, ale Kosowianin nie wykorzystał rzutu karnego. Co prawda po chwili wyrównał Takuma Asano, jednak Muriqi wciąż czuł ogromny ciężar i odpowiedzialność za niekorzystny wynik. Nadeszła jednak 97. minuta spotkania. Napastnik znów podszedł do rzutu karnego i tym razem wpakował piłkę do siatki, wprawiając trybuny w euforię, a spadający z jego serca kamień było słychać zapewne w całym archipelagu Balearów. Muriqi zanim okazał radość, pokornym gestem przeprosił fanów, a później również zaczął się cieszyć z kolegami.

Przegrany: Dele Alli

Historia angielskiego pomocnika z pewnością poruszyła wielu fanów. Do pewnego momentu Dele Alli uchodził za wielki talent, był wyceniany na ok. 100 milionów euro. Później jego kariera ulegała stopniowemu załamaniu, a w 2023 roku piłkarz przyznał się do ogromnych problemów psychicznych, uzależnieniu od tabletek nasennych i przykrych wspomnień mających wpływ na jego teraźniejszość. Cierpiał tak bardzo, że rozważał nawet zakończenie kariery.

Choćby z tego powodu wielu fanów trzymało kciuki, by przecież wciąż młody (28 lat) piłkarz wrócił jeszcze do futbolu na światowym poziomie. Szansę na odbudowę dał mu Cesc Fabregas, angażując go w walczącym o utrzymanie, ale i mającym swoje ambicje Como. Dele Alli zadebiutował w meczu z Milanem, pojawiając się na boisku w 81. minucie, jednak dokładnie dziesięć minut później musiał je opuścić. Powodem nie był ostatni gwizdek sędziego, ale czerwona kartka za brutalny faul na rodaku Rubenie Loftusie-Cheeku. Arbitra od tej decyzji próbował odwieźć nawet zawodnik Rossonerich, Kyle Walker, jednak kopnięcie faktycznie zasługiwało na surową karę.

Loftus-Cheek na szczęście zdołał się pozbierać, ale czy uda się to samemu Dele Alliemu? Z pewnością nie jest to najlepszy start w nowym klubie, jednak nie wszystko jeszcze stracone. Może więcej treningów i odpoczynek pomogą pomocnikowi odzyskać równowagę mentalną i wrócić na właściwe tory.

Wygrany: Alassane Plea

Stuttgart od Bremy dzieli ok. 300 km jazdy samochodem, ale dla francuskiego napastnika z pewnością byłaby to przyjemna podróż. W końcu Alassane Plea w sobotę wpisał się do historii Bundesligi, stając się dopiero drugim zawodnikiem rozgrywek, który zdobył hat-tricka na wyjeździe przeciwko temu samemu przeciwnikowi więcej niż jeden raz. Wcześniej dokonał tego legendarny Karl-Heinz Rummenige, strzelając seryjnie gole Borussii Moenchengladbach, czyli aktualnej ekipie Francuza. Nie ma oczywiście szans na wyścig z Harry'm Kane'm po koronę króla strzelców, ale na walkę o znalezienie się w pierwszej dziesiątce czy nawet top 5 z pewnością tak. Czy to początek świetnej końcówki sezonu w wykonaniu napastnika?

Przegrani: kibice Montpellier

Spotkanie z AS Saint-Etienne od pierwszych minut obfitowało w emocje. Już w 11. minucie wynik otworzył napastnik gości Lucas Stassin, a kilka chwil po wznowieniu gry w drugiej połowie podwoił wynik. I to mimo faktu, że jego drużyna grała już w osłabieniu po czerwonej kartce dla Maxime'a Bernauera. To widocznie rozwścieczyło już ultrasów gospodarzy, którzy pół godziny przed końcem spotkania zaczęli rzucać na murawę bomby dymne i petardy, a na samych trybunach odpalać race i świece dymne. Co więcej, w dolnych sektorach doszło do zaprószenia ognia. Mecz został oczywiście przerwany, a mimo interwencji służ porządkowych, nie udało się doprowadzić do jego wznowienia. 

Sytuacja Montpellier w tabeli Ligue 1 jest fatalna, drużyna przegrywa seryjnie i zmierza do drugiej ligi. Takim zachowaniem fani z pewnością nie pomogli klubowi, który zapewne otrzyma walkower. I to nie musi być koniec kary. 

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen