Maria Żodzik, która zdobyła srebrny medal w skoku wzwyż w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Tokio, przyznała, że jeszcze to do niej nie dociera, jeszcze się nie czuje wicemistrzynią globu. Teraz chce tylko odpocząć, pojechać na słoneczne wakacje, a o rozgłosie medialnym nie marzy.
Reprezentantka Polski w stolicy Japonii poprawiła rekord życiowy na 2,00. Wygrała Australijka Nicola Olyslagers. Brązowe medale zdobyły Serbka Angelina Topic i rekordzistka świata Jarosława Mahuczich z Ukrainy.
"Przespałam sześć godzin" – powiedziała PAP w poniedziałek w hotelu reprezentacji Polski Żodzik, jedyna medalistka w gronie 62 reprezentantów Polski na mistrzostwa świata w Tokio.
Przyznał, że sukces jeszcze do niej nie dociera.
"To jeszcze do mnie nie dociera, póki co nie czuję się wicemistrzynią świata" - zaznaczyła Żodzik, pochodząca z Białorusi skoczkini wzwyż, której dziadkowie byli Polakami.
Jak wspomniała, w czasie kilkudziesięciominutowej przerwy w niedzielnym konkursie spowodowanej deszczem wciąż wierzyła, że stać ją na podium.
"Patrzyłam na telebimy i widziałam, że jestem czwarta. To było jak nożem po sercu, nie chciałam być czwarta" – dodała z uśmiechem.
Oceniła, że jej skok na 2,00 nie był najpiękniejszy, nie był dobry technicznie.
"To medal wyszarpany siłą woli. Bardzo go chciałam" – podkreśliła.
Trener Paweł Wyszyński radził jej w tej przerwie, żeby skakała nie nogami, a sercem.
"Tak zrobiłam" – skwitowała Polka i szeroko się uśmiechnęła.
Przekazała, że ma kontakt z rodzicami na Białorusi, ale jeszcze nie miała okazji z nimi rozmawiać po swoim sukcesie.
"Udowodniłam sobie wczoraj, że mogę. Wiedziałam to niby, ale nie miałam namacalnego dowodu. Wiadomości w social mediach jest bardzo dużo, ale nie zdążyłam nawet odpisać, bo jestem bardzo zmęczona" – powiedziała Żodzik.
Dodała, że nie marzy o rozpoznawalności, bo lubi spokojne życie daleko od blasków fleszy.
"Chcę do domu i chcę spokoju. Potem pojadę na jakieś ciepłe wakacje, żeby poleżeć na plaży. Lubię czytać książki" – dodała wicemistrzyni świata.
Wielkich zakupów w Tokio nie planuje, bo... nie przepada w domu za niepotrzebnymi rzeczami.
"Najlepszym prezentem, który stąd przywiozę, jest medal" – podkreśliła.
Polka nie myśli jeszcze o igrzyskach olimpijskich w Los Angeles. Cała jej uwaga była skupiona na starcie w Tokio. Teraz kolejnymi celami są halowe mistrzostwa świata w Toruniu i mistrzostwa Europy w Birmingham.
"Krok po kroku trzeba robić swoje. Nie jestem medialną osobą. Chcę wrócić do domu, zamknąć się tam i z nikim nie chcę szczególnie rozmawiać" – skwitowała srebrna medalistka, która z dumą prezentowała swoje trofeum oraz pozowała do zdjęć z Japończykami, którzy ją o to prosili.
"Piękny ten medal, naprawdę piękny. Mój wymarzony" – podsumowała bohaterka polskiej kadry.