To jego drugi start w Polsce w odbywającym się w stolicy od czterech lat turnieju Superbet Rapid & Blitz z cyklu Grand Chess Tour. Przed rokiem był czwarty w Centrum Konferencyjnym Muzeum POLIN na Muranowie, za Norwegiem Magnusem Carlsenem, Chińczykiem Wei Yi i Janem-Krzysztofem Dudą.
W trwającej edycji po dwóch z pięciu dni rywalizacji zajmuje siódme miejsce, tuż za Dudą – obydwaj są jedynymi uczestnikami poprzedniej imprezy w gronie 10 uczestników. Różnice w czołówce są do odrobienia.
19-letni Rameshbabu to przedstawiciel pokolenia indyjskich "cudownych dzieci", które w ostatnich latach skutecznie zaatakowały światową czołówkę. W rankingu FIDE, w którym zajmuje obecnie siódme miejsce, wyprzedza go dwóch rodaków – trzeci w zestawieniu, o rok młodszy aktualny mistrz świata Gukesh Dommaraju oraz czwarty - 21-letni Arjun Erigaisi.
Jest jednak coś, w czym nie może się z nim równać nikt – ani w kraju, ani na świecie. Wraz ze swoją starszą o cztery lata siostrą Vaishali Rameshbabu, klasyfikowaną na 12. miejscu w rankingu kobiet, tworzy Praggnanandhaa unikalny duet: oboje posiadają tytuł męskiego arcymistrza, co jest jedynym takim przypadkiem w świecie.
"To bardzo przyjemne, nie ukrywam. Możemy oboje podróżować po całym świecie, w każdej chwili rozmawiać o szachach, a to najważniejszy temat. Naturalną koleją rzeczy poznałem szachy dzięki niej, już we wczesnym dzieciństwie. Vaishali była pierwsza. W domu przesiadywała nad szachownicą, więc nie mogłem tego nie zauważyć, a stąd było już blisko do poznania zasad gry. Tym bardziej że rodzice wspierali nas w tych zainteresowaniach. Miałem trzy, trzy i pół roku, gdy już wiedziałem, jak poruszać figurami na szachownicy. W wieku pięciu lat zacząłem uczestniczyć w turniejach, z czasem trafiłem pod opiekę trenerów" - przyznał.
Nie byłoby sukcesów rodzeństwa, gdyby nie zaangażowanie rodziców. Rameshbabu senior pracował jako kierownik oddziału w banku TNSC, więc to głównie zajmująca się domem matka poświęcała dzieciom cały swój czas.
"Oboje pomagali mi w codziennych zajęciach, w przygotowaniu się do startów. Nie chodziłem regularnie do szkoły, od czasu do czasu, ale raczej rzadko. Zwykle na turnieje jeździła ze mną mama. Tata pracował, więc pomagał mi w inny sposób, ale też był bardzo pomocny. Teraz jeszcze bardziej, gdy już jest na emeryturze" – zaznaczył.
W Warszawie nie towarzyszy mu nikt z rodziny.
"Przyjechałem z moim bliskim przyjacielem arcymistrzem Aravindhem Chithambaramem, także uczestniczącym w turnieju. Znamy się bardzo dobrze i wzajemnie wspieramy. Lubię grać w Warszawie. Na salę gier przychodzi wielu kibiców. Widać, że jest to pozytywny czas dla polskich szachów" – zauważył.
Urodzony 10 sierpnia 2005 roku Praggnanandhaa nie bez przyczyny uznawany jest za cudowne dziecko szachów. Od małego zdobywał złote medale młodzieżowych mistrzostw świata: do lat 8 (w 2013 roku), U-10 (2015) i U-18 (2019, mając 14 lat). W 2016 roku wypełnił normę na mistrza międzynarodowego, stając się wówczas najmłodszą osobą w historii z tym tytułem. W 2018, sześć lat przed siostrą, został arcymistrzem – miał wtedy 12 lat i 10 miesięcy, stając się piątym najmłodszym graczem z tym tytułem w historii.
W ubiegłym roku na Olimpiadzie Szachowej w Budapeszcie zdobył z reprezentacją Indii złoty medal w turnieju open, pierwszy w historii kraju. Rok wcześniej awansował do finału Pucharu Świata, gdzie uległ Magnusowi Carlsenowi, ale i tak zapewnił sobie awans do turnieju kandydatów w Toronto.
Upatrywano w nim następcę innego arcymistrza z Madrasu – Viswanathana Ananda, który zasiadał na szachowym tronie przed Norwegiem. W Kanadzie, gdzie Rameshbabu był piąty, eksplodował talent innego reprezentanta Indii, młodszego od niego o rok Gukesha Dommaraju, który wygrał rywalizację kandydatów, a potem mecz o mistrzostwo świata z Chińczykiem Dingiem Lirenem.
"Ciągle mogę być numerem 1. Rzeczywiście, weszliśmy z Gukeshem do światowej czołówki mniej więcej w tym samym czasie. To bardzo dobry szachista, znakomicie wypadł w Toronto, co otworzyło mu drogę do meczu o mistrzostwo. Ja spróbuję zakwalifikować się do kolejnego turnieju kandydatów i powtórzyć jego drogę. Jesteśmy przyjaciółmi czy wrogami? Nie ma wrogów. Jesteśmy kolegami. Nie powiem, że bliskim przyjaciółmi. Każdy gra dla siebie. Nierzadko zdarza nam się spotykać przy okazji turniejów, a wtedy sporo ze sobą rozmawiamy" – tłumaczył.
Obydwaj spotkali się na przełomie stycznia i lutego w prestiżowym turnieju w holenderskim Wijk aan Zee. Do wyłonienia triumfatora tego szachowego Wimbledonu konieczna była dogrywka, a w niej Rameshbabu okazał się lepszy od mistrza świata.
"Tak, ale w tie-breaku nie były to jednak partie klasyczne, lecz błyskawiczne. Wcześniej w turnieju zremisowaliśmy klasyczny pojedynek. Tak czy inaczej, zwycięstwo w holenderskim turnieju było dla mnie bardzo ważne" – skomentował Rameshbabu, który teraz chce wygrać w Warszawie.