Drużyna prowadzona przez trenera Błażeja Korczyńskiego wygrała wszystkie wcześniejsze spotkania. Z Turcją 4:1 i 6:0, z Mołdawią 3:1 i 3:0, a pierwsze starcie ze Słowacją w Gorzowie Wielkopolskim 6:1.
We wcześniejszym wtorkowym spotkaniu tej grupy Turcja przegrała u siebie z Mołdawią 1:5 (0:5).
Polacy, z racji wywalczenia już wcześniej awansu, grali bez presji. Gospodarze potrzebowali przynajmniej punktu, by wystąpić w barażach.
Trener Korczyński zdecydował się nie wystawiać jednego z liderów kadry, bramkostrzelnego Mikołaja Zastawnika, narzekającego na ból pleców.
Pierwsza połowa była wyrównana, szanse na zdobycie gola miały oba zespoły. W polskiej bramce pewnie bronił Michał Kałuża, gościom też niewiele zabrakło do objęcia prowadzenia. Z bliska spudłował Michał Marek, a po uderzeniu Pawła Kaniewskiego rywali uratowała poprzeczka.
Po zmianie stron długo na boisku niewiele się działo. Gra była rwana, z wieloma niedokładnymi podaniami i fizycznymi pojedynkami. Brakowało podbramkowych "spięć".
Dwukrotnie refleks słowackiego golkipera Tomasa Micudy sprawdził potężnymi uderzeniami Kaniewski, a w 34. minucie płaskim strzałem prowadzenie gospodarzom dał Patrik Zatovic.
Końcówka była niespodziewanie emocjonująca. Trener Korczyński wycofał bramkarza, „lotnym” został Michał Kubik. Polacy zaatakowali, pół minuty przed końcową syreną z kilku metrów minimalnie spudłował Sebastian Leszczak. Chwilę później drugą żółtą, a konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył kapitan Słowaków Tomas Drahovsky. W efekcie jego koledzy grali w osłabieniu, trzech na pięciu rywali, ale utrzymali wynik.
Zwycięzcy dziesięciu grup eliminacyjnych awansują do turnieju finałowego, którego gospodarzami będą Litwa i Łotwa (18 stycznia - 8 lutego 2026). Osiem najlepszych drużyn z drugich miejsc zagra w barażach o pozostałe cztery miejsca w ME. Gospodarze wystąpią w nich "z urzędu".
Polacy wystąpili w finałach mistrzostw Europy trzykrotnie (2001, 2018, 2022), ale nie wygrali jeszcze żadnego meczu.