Ktoś mógłby być niemiły i powiedzieć, że zapamiętamy ją z konfliktu z Robertem Lewandowskim i odebraniem mu opaski kapitańskiej albo z szykownymi garniturami, które selekcjoner wdziewał w trakcie Euro 2024. To jednak aspekty pozaboiskowe. Skupmy się na samych meczach i na radości, jaką podopieczni Probierza dali kibicom. Czy w ogóle coś takiego znajdziemy?
Przyjrzyjmy się takim momentom za poprzednich selekcjonerów. Adam Nawałka to długie pasmo pozytywnych emocji i ćwierćfinał Euro 2016. Za Jerzego Brzęczka biało-czerwoni potrafili spokojnie awansować na Euro 2020, zdecydowanie częściej wygrywali niż przegrywali i nie dali się ogrywać słabszym. Paulo Sousa zremisował z Anglią na Narodowym, dał także nadzieję w trakcie mistrzostw Europy remisem z Hiszpanią. Poza tym jego reprezentacja grała wyjątkowo jak na Polskę atrakcyjnie.
Za Czesława Michniewicza było jak było, ale jednak jego kadra awansowała na mundial po przekonującym zwycięstwie w finale barażów ze Szwecją i wyszła z grupy na mundialu, co udało się w naszym kraju pierwszy raz w XXI wieku. Jedynie pracę Fernando Santosa można przemilczeć, bo trwała tylko sześć meczów.
Probierz był na stanowisku o wiele dłużej od Portugalczyka, ale w zasadzie dostarczył niewiele więcej pozytywnych momentów od Portugalczyka. Już w trakcie pierwszego zgrupowania jego podopieczni zaledwie zremisowali 1:1 z Mołdawią w Warszawie, czym wystawili się na krytykę już na samym starcie pracy nowego szkoleniowca.
Na Mistrzostwa Europy w 2024 roku biało-czerwoni awansowali zupełnie tylnymi drzwiami - poprzez baraże, w którego finale w zasadzie ani razu nie zagrozili bramce Walijczyków, a pokonali ich dopiero po rzutach karnych dzięki interwencji Wojciecha Szczęsnego. Z turnieju w Niemczech odpadli za to jako pierwsi, nie dając prawie żadnej radości, poza golem Adama Buksy na 1:0 z Holandią, który ostatecznie nie przyniósł żadnych punktów.
Z jesiennej edycji Ligi Narodów mało kto będzie pamiętał zwycięstwo w Glasgow na samym starcie rozgrywek. W pamięci kibiców z pewnością dużo bardziej utkwiły wysokie porażki z Portugalią czy gol Andy'ego Robertsona w doliczonym czasie gry na Stadionie Narodowym, który dał wygraną Szkotom i spuścił Polskę do Dywizji B Ligi Narodów. Marazm i katastrofa.
Dwa zgrupowania w 2025 roku to z kolei wymęczone w bólach zwycięstwa ze słabiutkimi reprezentacjami Litwy i Malty oraz konflikt z Robertem Lewandowskim, kibicami i w zasadzie całym światem, który zakończył się dymisją samego Probierza.
Czy w tym wszystkim można znaleźć jakiekolwiek ziarno optymizmu? Michał Probierz pracował z reprezentacją Polski niemal dwa lata i w ich trakcie nie udało mu się zaszczepić w opinii publicznej czy kibicach żadnych pozytywnych emocji. Jego kadra przypomniała Polakom najsmutniejsze piłkarsko czasy, w których reprezentanci naszego kraju są uważani za nieudaczników, którzy zawsze przegrywają. Tak naprawdę nie będzie z czego jej w ogóle zapamiętać.