Trzecie miejsce, ze stratą 55 sekund do włoskiego duetu, zajął ich rodak Giulio Pellizzari (Red Bull-Bora-hansgrohe).
Na 21. pozycji uplasował się aktywny i wykonujący dużą pracę dla kolegów z zespołu Rafał Majka (UAE Team Emirates-XRG), ponad sześć minut za Scaronim i Fortunato.
"Jestem naprawdę szczęśliwy. Lorenzo i ja walczyliśmy ciężko i bardzo mocno. Pozwolił mi wygrać etap. Byłem na granicy wytrzymałości na ostatnim kilometrze. Było tam bardzo stromo" - powiedział Scaroni.
Wtorkowy etap, długości 203 km i z czterema dużymi wzniesieniami, był jednym z najtrudniejszych w tegorocznym Giro. Na dodatek rozpoczął się w deszczowej aurze, co doprowadziło do kilku upadków.
Z wyścigu wycofał Słoweniec Primoz Roglic, uważany za jednego z faworytów imprezy. Gwiazdor ekipy Red Bull-Bora-hansgrohe był poszkodowany w kilku kraksach na wcześniejszych etapach, a kolejną zaliczył we wtorek i ostatecznie zrezygnował ok. 95 km przed metą.
Również Brytyjczyk Joshua Tarling (INEOS Grenadiers), zwycięzca drugiego etapu, wycofał się z wyścigu po ciężkiej kraksie.
Kibice oglądali tego dnia emocjonującą rywalizację, sporo ucieczek i indywidualnych akcji. W efekcie sytuacja w klasyfikacji generalnej stała się jeszcze bardziej interesująca.
Del Toro miał kłopoty na ostatnich trzech kilometrach. Ostatecznie przyjechał trzynasty, prawie trzy minuty za Włochami (2.46).
Jeszcze większe straty poniósł trzeci dotychczas w "generalce" Hiszpan Juan Ayuso (UAE Team Emirates-XRG), który był 35. na mecie, prawie kwadrans za zwycięzcą.
Ich kłopoty wykorzystali wicelider Simon Yates (Visma-Lease a Bike) oraz Richard Carapaz (EF Education-EasyPost). Brytyjczyk finiszował ósmy i w klasyfikacji łącznej traci do Del Toro już tylko 26 sekund. Natomiast Ekwadorczyk był we wtorek czwarty i awansował na trzecie miejsce w całym wyścigu, ze stratą 31 sekund do lidera z Meksyku.
W środę odbędzie się 17. etap, znów przez góry, o długości 155 km z San Michele all'Adige do Bormio.