30-letni Holender po raz drugi w karierze wygrał ten wyścig. Poprzednio zwyciężył dwa lata temu.
Pogacar zaatakował 24 km przed metą. Do ucieczki włączyli się Van der Poel, Ganna i Francuz Romain Gregoire (Groupama-FDJ). Ten ostatni szybko odpadł z czołówki, nie wytrzymując tempa.
Ostatnie kilometry to pasjonująca rywalizacja Pogacara, który co chwila przyspieszał, pragnąc zgubić jadącego "na kole" van der Poela.
Z małą stratą długo jechał za nimi Ganna, który ostatecznie ich dogonił.
Tuż przed metą Holender pierwszy zdecydował się na finisz. Tuż za nim jechali Ganna i Pogacar. Trójka śmiałków w takiej kolejności minęła finałową kreskę.
Peleton stracił do ucieczki 43 s, a przyprowadził go Australijczyk Michael Matthews (Team Jayco AlUla).
Zawodnikom długo towarzyszyło zimno i deszcz. Dopiero pod koniec trasy pogoda zaczęła sprzyjać kolarzom.
"Pierwsza część wyścigu była trudna. Jak inni cierpiałem w niskich temperaturach. W końcówce poczułem się lepiej, nogi mnie niosły. Musiałem cały czas odpowiadać na ataki Pogacara. Wcześniej zacząłem finisz, gdyż pomyślałem, że oni liczą na mój atak dopiero w samej końcówce. Postanowiłem ich zaskoczyć i udało się" - powiedział van der Poel.
Mediolan-San Remo jest najdłuższym jednodniowym wyścigiem w sezonie. Tegoroczna edycja, jako dopiero piąta w historii, nie rozpoczęła się z samego Mediolanu, a położonej na południe od stolicy Lombardii Pawii. Meta po raz 116. miała miejsce w San Remo – konkretnie na Via Roma, która była świadkami rywalizacji w latach 1949-85, 1994-2007 oraz obecnie od edycji 2015 roku.