Zwycięstwo w Afryce ma wyjątkowy smak - przyznał słoweński kolarz Tadej Pogacar po wyścigu o mistrzostwo świata w stolicy Rwandy – Kigali. Po raz pierwszy w blisko stuletniej historii imprezy zorganizowano ją na Czarnym Lądzie.
"To były inne mistrzostwa świata, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Naprawdę miło spędziłem czas. Świetnie się bawiliśmy, trenując z Urską (Zigart, narzeczoną Pogacara) i moimi kolegami z reprezentacji. Wsparcie kibiców było niesamowite. Cały tydzień był wspaniałym doświadczeniem" – podkreślił Słoweniec.
Pogacar przypomniał, że obrona tęczowej koszulki mistrza świata była jego głównym celem na sezon 2025, oprócz startu w Tour de France, który w lipcu wygrał po raz czwarty.
"Zwycięstwo ma naprawdę wyjątkowy smak, zwłaszcza tutaj, w Rwandzie, po długiej podróży i intensywnych przygotowaniach" – ocenił.
27-letni Słoweniec wygrał w jeszcze efektowniejszym stylu niż przed rokiem, gdy w Zurychu popisał się 100-kilometrową ucieczką. Decydujący atak przypuścił 104 kilometry przed metą. Początkowo towarzyszyli mu koledzy z drużyny UAE Team Emirates-XRG - najpierw Hiszpan Juan Ayuso, potem Meksykanin Isaac del Toro, a ostatnie 66 kilometrów przejechał już samotnie. Na mecie wyprzedził o blisko półtorej minuty Belga Remco Evenepoela, któremu zrewanżował się za porażkę przed tygodniem w jeździe indywidualnej na czas.
Wyścigowi towarzyszyła wyjątkowa atmosfera. Jak podała Międzynarodowa Unia Kolarska, przy trasie zebrało się milion widzów, którzy reagowali niezwykle entuzjastycznie. Na podium Pogacar odebrał złoty medal z rąk prezydenta Rwandy Paula Kagame.
Po raz pierwszy od 1968 roku w wyścigu o mistrzostwo świata zabrakło polskich kolarzy.