Groves wyprzedził dwóch holenderskich towarzyszy ucieczki - o 54 sekundy Franka van den Broeka (Team Picnic PostNL) oraz o 59 Pascala Eenkhoorna (Soudal Quick-Step).
Peleton, z zawodnikami czołówki, dojechał do mety ze stratą ponad siedmiu minut.
W klasyfikacji generalnej nic się nie zmieniło - Pogacar ma 4.24 przewagi nad Duńczykiem Jonasem Vingegaardem (Visma-Lease a Bike) oraz 11.09 nad Niemcem Florianem Lipowitzem (Red Bull-Bora-hansgrohe).
W sobotę był wymarzony etap dla kolarzy planujących ucieczkę. Wyścig praktycznie rozstrzygnął się w piątek w La Plagne w Alpach, a nawet wcześniej na etapach w Pirenejach. Przewaga, jaką wywalczył Pogacar, gwarantuje mu triumfalny wjazd w niedzielę do Paryża, gdzie - jak wszystko na to wskazuje - będzie świętować czwarte zwycięstwo w „Wielkiej Pętli”.
Po starcie w miejscowości Nantua długo formowała się 13-osobowa ucieczka. Peleton nie gonił śmiałków. Na zjeździe z ostatniej górskiej premii Cote de Longeville w czołówce doszło do kraksy, w której mocno ucierpiał Hiszpan Ivan Romeo, a z przodu znalazło się trzech zawodników, w tym Groves. Gdy do mety zostało 16 km, Australijczyk zaatakował i w ulewnym deszczu powiększał przewagę aż do ostatnich metrów.
26-letni Groves skompletował w ten sposób hat-trick, notując zwycięstwa etapowe we wszystkich wielkich tourach: Tour de France, Vuelta a Espana (siedem etapów) i Giro d'Italia (dwa). Został 114. kolarzem, któremu udała się ta sztuka, ale po raz pierwszy finiszował po samotnej ucieczce. Wszystkie poprzednie odcinki wygrywał po sprincie z peletonu.
Zakończenie wyścigu w niedzielę na stołecznych Polach Elizejskich. Ostatni etap był tradycyjnie zarezerwowany dla sprinterów, ale tym razem może się wymknąć spod ich kontroli z powodu trzech wspinaczek na wzgórze Montmartre.