Rywalizację w Hali Globus goście rozpoczęli od trafienia Mikołaja Witlińskiego. Start odpowiedział trójką, ale kolejne trzy celne rzuty zza łuku należały do sopocian i dzięki temu zbudowali siedmiopunktowe prowadzenie. Do końca kwarty dołożyli do przewagi jeszcze "oczko". Warto zauważyć, że w tym czasie szczególnie z dobrej strony pokazywał się Kasper Suurorg, który w inauguracyjnych 10 minutach zgromadził osiem punktów.
W drugiej kwarcie żółto-czarni kontrolowali sytuację na parkiecie. Po trzecim trafieniu z gry Mikołaja Witlińskiego przewaga urosła do +14 i o czas musiał prosić trener Kamiński. Nie zmieniło to sytuacji – sopocianie świetnie dzielili się piłką, a do tego skutecznie rzucali za trzy. Dopiero w końcówce kwarty Start odrobił kilka punktów, jednak prowadzenie gospodarzy nawet przez chwilę nie było zagrożone. Do szatni sopocianie prowadzili 51:43.
Podopieczni Mikko Larkasa w świetnym stylu wrócili do gry po przerwie. Trzy trójki oraz wsad Kenny’ego Goinsa po zespołowej akcji dały wynik +16 i zaowocowały czasem dla gospodarzy. Po przerwie lublinianie próbowali zmniejszyć straty, ale nawet kiedy przewaga stopniała do dziesięciu oczek, wówczas sprawy w swoje ręce wziął Dylan Addae Wusu i dwiema dobrymi akcjami dołożył pięć "oczek". Trzecią kwartę goście wygrali 29:20, a to oznaczało siedemnaście punktów przewagi.
Mimo sporej różnicy lublinianie nie złożyli broni i decydującą kwartę rozpoczęli od pięciu "oczek" z rzędu. Szybko zareagował trener Larkas, a po powrocie na parkiet żółto-czarni ponownie przejęli inicjatywę. Drużyna z Sopotu powiększała prowadzenie, a wydarzeniem meczu była 35. minuta i trafienie Paula Scruggsa, które zapewniło mu triple-double – pierwsze w historii klubu od sezonu 2003/2004! Ostatecznie sopocianie triumfowali różnicą 21 punktów i dopisali ósme ligowe zwycięstwo.
