W sobotę Szwed startował w eliminacjach i finale sztafety mieszanej 4x400 m. Wraz z Natalią Bukowiecką, Justyną Święty-Ersetic i Kajetanem Duszyńskim zajął czwarte miejsce. Biało-czerwonym do medalu zabrakło 0,02 sekundy.
"W każdym stopniu - psychicznym i fizycznym czułem wczorajsze dwa biegi. Już na rozgrzewce widać było, że energia była wypompowana wczoraj, bo biegłem tak, jakby jutra miało nie być. Dzisiejszy bieg był dodatkiem, żeby się sprawdzić, jak to jest biegać z najlepszymi na świecie" - podkreślił Szwed.
21-latek jest nadzieją polskiej lekkoatletyki. W tym roku zdobył srebrny medal halowych mistrzostw Europy w Apeldoorn i srebrny w mistrzostwach Europy do lat 23 w Bergen. Dodatkowo w uniwersjadzie w Niemczech wywalczył złoto w sztafecie 4x400 m. Podczas drużynowych mistrzostw Europy w Madrycie poprawił rekord życiowy na 45,18.
"Widać tutaj, że rywale przygotowywali się stricte pod te mistrzostwa. To zupełnie inny poziom. Jeżeli miałbym się przygotowywać za dwa lata na mistrzostwa świata, to trzeba zdecydowanie ograniczyć liczbę wcześniejszych zawodów" - ocenił reprezentant Polski.
Podkreślił, że po 200-250 metrach nie miał już w niedzielę sił i po prostu próbował utrzymać rytm. Podczas mistrzostw w Tokio stadion rozgrzewkowy jest dość daleko od głównej areny.
"Jedziemy 15 minut w klimatyzowanym pojeździe, serducho przestaje już szybciej pracować i przygotowuje się do odpoczynku i to potem na starcie jest problem. Każdy miał jednak tak samo, a rywale biegali 44,3-44,5, więc to żadna wymówka" - stwierdził.
Skwitował swój występ w Azji jako zbieranie doświadczeń. - Na rozgrzewce widziałem, jak silni są rywale. Mam nadzieję, że w przyszłości będę taki jak oni - podsumował młody Polak.
W półfinałach biegu na 400 m weźmie udział 24 zawodników: po trzech najszybszych z sześciu biegów eliminacyjnych i sześciu pozostałych z najlepszymi czasami.