Już w 17. sekundzie spotkania Haaland oddawał pierwszy dzisiaj strzał na bramkę Altaya Bayindira, jednak jego uderzenie z ostrego kąta przeszło dobry metr obok słupka bramki Turka. Zwiastowało to jednak spore problemy dla Czerwonych Diabłów.
Strzelanie na Etihad zaczął jednak w 18. minucie Phil Foden, a wyjątkowo w akcji bramkowej nie brał udziału norweski napastnik. Gol to bowiem duża zasługa Jeremy'ego Doku, który przedarł się w pole karne gości i dośrodkował na głowę Anglika, który w ten nietypowy dla siebie sposób otworzył wynik spotkania.
Kilka minut później mogliśmy już mieć 2:0, ale instynktowny strzał z pola karnego Tijjaniego Reijndersa obronił Bayindir. Manchester United starał się odgryzać i wychodzić głównie z kontrami, ale uderzenia Benjamina Sesko nie robiły wrażenia na debiutującym między słupkami Obywateli Gianluigim Donnarummie, a Bryan Mbeumo nie mógł wypracować sobie klarownej okazji na gola.
Druga połowa należała już przede wszystkim do Haalanda. Norweg dostał prostopadłe podanie od Doku, po którym wbiegł w pole karne i w spotkaniu oko w oko z Bayindirem subtelnie przelobował bramkarza gości, podwyższając prowadzenie.
Chwilę później Norweg mógł już mieć dublet, ponieważ przez niefrasobliwość Leny'ego Yoro gospodarze doszli do kolejnej świetnej okazji, ale tym razem Haaland w dość niespodziewany sposób się pomylił i z bliska uderzył jedynie w słupek.
Wtedy czas na swój przebłysk dostali gracze Manchesteru United, a konkretnie Mbeumo, który zdecydował się na bardzo efektowny strzał z woleja z około 12 metrów od bramki rywali, w której świetnie zachował się Donnarumma, notując prawdopodobnie swoją najlepszą paradę tego spotkania.
Kolejny kwadrans należał już ponownie do zawodników Pepa Guardioli, a zwłaszcza Haalanda. Najpierw napastnik Manchesteru oddał strzał w tureckiego bramkarza, po chwili został wypuszczony przez Bernardo Silvę sam na sam od połowy boiska i pewnym strzałem pokonał Bayindira, podwyższając prowadzenie na 3:0, a po kolejnej chwili on sam wypuścił w bój Reijndersa i mógł zaliczyć asystę, jednak Holender strzelił obok bramki.
Ostatnie minuty to z kolei zryw gości, ponieważ z najbliższej odległości do siatki włoskiego bramkarza nie trafił Mbeumo, a groźny strzał z kilkunastu metrów oddawał Bruno Fernandes. Czerwone Diałby wyjechały jednak z Etihad z niczym, a gospodarze zanotowali dopiero drugie, ale jakże cenne zwycięstwo w tym sezonie Premier League.