Zawodnik o pseudonimie "Mutant" ma za sobą ciekawą historię. Prawie dwumetrowy olbrzym (1,96 m) wkroczył na scenę MMA niczym wicher i we wrześniu 2021 roku, w swojej debiutanckiej walce w oktagonie, pokonał swojego ukraińskiego przeciwnika Jewgienija Gołuba, którego "wyposażył" w TKO już po 29 sekundach.
Ku zaskoczeniu wielu nie kontynuował jednak kariery w organizacji promotorów Nerudy i Novotnego, kierując się do RFA, następnie próbował walk w Serbii, a nawet Abu Zabi, by w 2023 roku podpisać kontrakt z KSW. Chociaż przegrał swoją pierwszą walkę, wygrał trzy kolejne i dostał walkę o tytuł z absolutną legendą. Przed tą walką ostatni raz stanął w klatce rok temu.
Pojedynek był historyczny pod kilkoma względami. Vojcak mógł zostać pierwszym w historii KSW pogromcą De Friesa i pierwszym "Czechosłowakiem", który dzierżył tytuł w organizacji.
Prawie 40-letni Anglik przystąpił do walki jako ośmioletni niepokonany zawodnik, rozciągając swoją passę do 15 zwycięstw z rzędu. Poza świetną obroną, w oczy rzuca się przede wszystkim jego siła na ziemi w poddaniach, gdzie legitymował się rekordem 15-0 i według kilku wskaźników jest tutaj najlepszy na świecie, jeśli chodzi o wagę ciężką. Słowak zdecydowanie nie był więc faworytem.
Pojedynek rozpoczął się od tego, że De Fries próbował sprowadzić Vojcaka na ziemię, ale Słowak, który jest również mocny w zapasach, umiejętnie mu się oparł. Pod koniec pierwszej rundy Anglik przyjął mocny cios na podbródek i był wyraźnie wstrząśnięty, Vojcak ostatecznie stracił swoją przewagę, ale publiczność prawie była świadkiem ogromnej niespodzianki. W drugiej rundzie De Fries był już bardziej zdeterminowany, sprowadzając przeciwnika na ziemię i uprzykrzając mu życie ciosami łokciami w głowę.
Trzecia runda rozstrzygnęła losy walki. De Fries kontynuował swój plan, Vojcak stopniowo tracił siły i po ciosach Anglika sędzia Tomasz Bronder przyznał zwycięstwo De Friesowi. Ten ostatni zanotował tym samym 13. udaną obronę tytułu w wadze ciężkiej, tym razem przez TKO.
"Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie aż tak. Zaskoczył mnie swoją siłą, łokieć nadal mnie boli" – ocenił zwycięzca tuż po wielkim triumfie.
"Pierwsza runda poszła tak, jak się spodziewałem, naprawdę czułem jego ciężar na ramieniu. W kolejnej moje ręce nie pracowały tak, jak to sobie wyobrażałem, czapki z głów dla mistrza, wygrał zasłużenie. Przepraszam, z całym zespołem kucaliśmy przez dziesięć miesięcy, w pierwszej rundzie było blisko, ale sędzia tego nie przerwał. Kiedy taki gość siedzi na tobie, trudno sobie z tym poradzić" - wyjawił Vojcak.