MŚ 2022: Meksyk długo stawiał tamę, ale Argentyna triumfuje

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
MŚ 2022: Meksyk długo stawiał tamę, ale Argentyna triumfuje
Celebracja gola zdradziła, jak wielki ciężar spadł z barków Argentyny
Celebracja gola zdradziła, jak wielki ciężar spadł z barków Argentyny
Opta by Stats Perform
Męczyła się Argentyna, męczyli widzowie. Przez ponad godzinę na defensywę Meksyku nie było sposobu. Ale gdy Messi znalazł kawałek wolnej przestrzeni, poszło już z górki. Z piekła do nieba, przynajmniej na chwilę, trafili kibice Albicelestes.

Kto by się spodziewał, że w drugim meczu o wszystko będzie grać nie Polska, lecz Argentyna? Nic zatem dziwnego, że na wypełnionym po brzegi Lusail Iconic Stadium od początku było gorąco. Trener Meksyku nie mógł liczyć, że jego zespół będzie mógł – jak z Polską – zbudować przewagę w posiadaniu i z niej wykreować sytuacje.

Kto z piłką wkroczył na połowę rywali, był szybko niepokojony przez wysoko grającą defensywę. A kto piłkę stracił, dawał okazję adwersarzom do stworzenia czegoś w drugą stronę. Momentalnie wszystkie formacje musiały wtedy wracać. Początek był więc intensywny, ale najbardziej wymiernym rezultatem długo pozostawały faule, prawie wszystkie w środkowej tercji boiska.

Argentyna osiągnęła (spodziewaną zresztą) przewagę w posiadaniu i podaniach, ale jak o skały rozbijała się o defensywny blok z trzema rosłymi środkowymi Meksyku. Argentyńska obrona z kolei bywała niefrasobliwa, ale i Meksyk nie był w stanie z tego skorzystać – zawsze brakowało wykończenia.

Przez większość pierwszej połowy oba zespoły skupiały się na neutralizowaniu ofensywy rywali i to im się udawało. Dopiero w 34. minucie Guillermo Ochoa musiał piąstkować i dopiero po wrzutce z wolnego. Bramkarz Argentyny Emiliano Martinez przed pierwszym wyzwaniem stanął dopiero w doliczonym czasie gry, gdy z wolnego strzelał Alexis Vega. Na groźną i szybką akcję Argentyny widzowie musieli czekać do czwartej minuty doliczonego czasu gry.

Lionel Messi | statystyki w meczu z Meksykiem
Opta by Stats Perform

Wszystko wskazuje na to, że taki obraz meczu urządzał Meksyk taktycznie, a przy okazji tłumy jego fanów na trybunach. Z każdą chwilą rosła przecież frustracja Argentyny, przechodząca w bezradność i desperację. Dziwnie się to pisze, ale takich Albicelestes oglądało się najzwyczajniej smutno.

Na drugą połowę Argentyna wyszła szybsza i bardziej zmotywowana. Rajdy, zagrania z klepki, dryblingi – tego bardzo brakowało w pierwszej części. Przez 15 minut Meksykanie nie myśleli nawet o ataku na bramkę rywali. I choć kosztowało to Argentynę sporo sił, to opłaciło się: w 64. minucie Lionel Messi przymierzył zza pola karnego i nawet sam bóg meksykańskiej bramki Ochoa nie pomógł, było 1:0.

Do 70. minuty trener Scaloni wymienił aż pięciu zawodników, chcąc utrzymać przewagę. Tata Martino na meksykańskiej ławce też nie próbował – on zdjął z obrony Kevina Alvareza i wprowadził zamiast niego swojego jokera, Raula Jimeneza. Nic dziwnego, w końcu jego drużyna z takim wynikiem zsuwała się na ostatnie miejsce w grupie.

Gra wciąż była ostra i szarpana, a jednak widowisko wskoczyło na inną prędkość. Ucichli liczniejsi kibice Meksyku, a chóralne śpiewy zaczęły błękitno-białe sektory. O przewadze Meksyku nie było już mowy, nie w otwartej i szybkiej grze. A gdy w 87. minucie Enzo Fernandez cudownym strzałem pokonał Ochoę, sprawa podziału punktów została zamknięta. 21-latek wszedł dopiero w drugiej połowie, ale przeszedł do historii.

Teraz to Argentyńczycy mogli z wyrachowaniem czekać na koniec meczu i skupić się na obronie. El Tri potrafili odzyskać część posiadania, ale w tej drużynie – ani w tym, ani w poprzednim meczu – nie miał kto strzelić. Nie pomogło 7 minut doliczonych przez sędziego, Argentyna zrobiła swoje. Teraz w nogach Polaków sprawienie, by było to już ostatnie słowo Argentyny w tym turnieju. Mecz Polski z Argentyną w środę o 20:00!

Argentyna - Meksyk | statystyki
Opta by Stats Perform
Argentyna - Meksyk | dynamika gry
Opta by Stats Perform