W trakcie przerwy reprezentacyjnej nie zatrzymują się niższe ligi piłkarskie, a hitem piątku na południowym wschodzie Polski miał być mecz Wisłoki Dębica ze Stalą Kraśnik. Zaplanowany na nieprzypadkową godzinę 19:08 (od daty założenia klubu) pojedynek miał się odbyć przy sztucznym oświetleniu na przebudowanym stadionie Wisłoki.
„Miał” okazuje się słowem-kluczem, ponieważ na niecałe trzy godziny przed spotkaniem Wisłoka wstrzymała sprzedaż biletów i odwołała catering. Wszystko wskutek informacji Macieja Decowskiego-Niemca (PodkarpacieLive.pl), który przekazał, że piłkarze z Kraśnika nie wyruszyli w drogę do Dębicy.
Stal oficjalnie nie potwierdziła doniesień, ale nie było w ostatnim czasie tajemnicą, że klub jest w fatalnej sytuacji finansowej. Niektórzy zawodnicy nie dostali wynagrodzeń od kwietnia, czyli od pół roku. Część zaległości miała zostać spłacona przed piątkowym meczem, ale na konta nic nie wpłynęło. Stąd drastyczna decyzja piłkarzy, by wycofać się z gry.
W przypadku potwierdzenia informacji, mecz może zostać zweryfikowany jako walkower dla Wisłoki. Jednak na dwie godziny przed meczem Stal Kraśnik opublikowała oświadczenie, w którym przedstawia inną wersję wydarzeń. "Z powodu awarii autokaru zaraz po wyjeździe z Kraśnika, nasza drużyna nie dotrze dziś na mecz z Wisłoką. Klub pozostaje w kontakcie z PZPN oraz drużyną Wisłoki". Jeśli ta wersja zostanie uznana przez zainteresowane strony, spotkanie może odbyć się w innym terminie.