Gdy niepokonany lider Bundesligi gra z czerwoną latarnią, każdy wynik inny niż wysoka wygrana Bayernu trzeba uznać za niespodziankę. Zaskoczeniem nie były więc pierwsze minuty na Allianz Arenie, w których Bawarczycy mieli absolutną kontrolę.
Sprawdź szczegóły meczu Bayern – Mainz
Potulski z sensacyjnym wyrównaniem do szatni
Kontrola to mało powiedziane: Bayern nie pozwalał rywalom grać i tym dziwniejsza była pointa pierwszego kwadransa, spędzonego prawie w całości na połowie gości z Moguncji. O ile Bayern nie zdołał początkowo stworzyć żadnej sytuacji, o tyle Jae-Sung Lee w 17. minucie – choć bardzo szczęśliwie – z główki obił poprzeczkę bramki Neuera.
Niewiele brakło do sensacyjnego otwarcia wyniku, dlatego gospodarze błyskawicznie dokręcili śrubę Mainz. W 20. minucie Olise świetnie wrzucił piłkę na głowę Harry’ego Kane’a przed bramką, ale ten uderzył wprost w ustawionego optymalnie Batza w bramce. Przełamanie przyszło dopiero w 29. minucie: piłka posłana przez Kane’a wyszła poza pole bramkowe, ale pognał do niej Gnabry i ponownie zgrał przez bramkę, gdzie Lennart Karl przeciął jej lot i wpakował do siatki.
Napór Bayernu niezmiennie trwał aż do przerwy i wydawało się, że prowadzenie 1:0 jest aż zbyt skromne. W końcu Mainz nie zdołało uzbierać nawet 50 podań przed przerwą. Tym większy był szok widowni w Monachium, gdy rzut wolny gości zamienił się w gola do szatni. Kluczową główkę zaliczył 18-letni Kacper Potulski, dla którego to dopiero drugi mecz w Bundeslidze.
Faul Polaka otworzył drogę do remisu
Utrata prowadzenia to dla Bayernu żaden problem, w drugiej połowie wszyscy spodziewali się bezlitosnej odpowiedzi. Tyle że Mainz świetnie odcinało Bayern od okazji, zmuszając Kompany’ego do trzech wczesnych zmian.
Gdy po godzinie wciąż nic nie chciało wejść, obrona Mainz wydawała się skazana na stratę gola wkrótce. Tymczasem znów na bohatera wyrastał Kacper Potulski. To on wybił piłkę ze światła bramki przy strzale Gnabry’ego z 64. minuty i interwencja okazała się wyjątkowo cenna: po chwili Stefan Bell znalazł Lee za plecami obrońców, a Koreańczyk posłał piłkę głową poza zasięgiem Neuera.

2:1 – tego nikt się nie spodziewał. Za to Mainz spodziewało się kolejnych akcji Bayernu i wciąż odcinało od kluczowych podań atakujących. Tak zrobił na 20 minut przed końcem Potulski, gdy wślizgiem ograbił Kane’a z piłki przed bramką. Gdy Anglik doszedł do strzału w 79. minucie, Bell wybronił z wyraźną ulgą. Piłkarze Bayernu byli już nie sfrustrowani, a wściekli, że nie mogli znaleźć sposobu na wyrównanie.
Fantastyczny mecz Potulskiego stał się świetną okazją do przypomnienia zasady: nie chwali się obrońcy przed końcem meczu. To właśnie 18-latek okazał się antybohaterem w 84. minucie, gdy pociągał Kane'a za koszulkę i pozwolił podyktować rzut karny dla Bayernu. Protesty kosztowały go kartkę, a angielski snajper nie pomylił się z wapna. Mimo to Bayern nie zdołał wyjść na prowadzenie, bijąc głową w mur do końca doliczonego czasu.
Mimo spowodowanej jedenastki Potulski rozegrał wielki mecz. Aż do ostatnich minut miał 100% skuteczności w walce o piłkę (stracił przy ostatnich, bardzo nerwowych interwencjach), zanotował aż 12 wybić piłki i dwa udane przechwyty, wybijając Bayern z uderzenia przed bramką Mainz.

