Minęło raptem sześć lat odkąd Zbigniew Boniek jako prezes PZPN bagatelizował wysyłanie reprezentantek Polski tanimi liniami, lotem opóźnionym o wiele godzin. Osiem odkąd jedna z najsłynniejszych piłkarek otrzymała w ramach nagrody od jednego z wydawców kurs gotowania. Dziś wiemy, że bagatelizowanie kobiecej piłki starzeje się nie tylko bardzo źle, ale i bardzo szybko. Bo i szybko zachodzą zmiany, po których krajobraz futbolu nie będzie już taki sam.
W 2024 roku oglądaliśmy ich sporo i trzeba każdą docenić, nawet jeśli z tyłu głowy zostaje świadomość, że najlepsze w rozwoju kobiecej piłki rynki odjechały nam bardzo daleko. Kobiecy futbol wchodzi do mainstreamu – Ewa Pajor jako jedyna osoba z Polski była niedawno uwzględniona w Plebiscycie FIFA The Best, w końcu walczy też o tytuł najlepszego polskiego sportowca (a jej brak w plebiscycie Przeglądu Sportowego przed rokiem był jedną z większych kontrowersji). Rok kończy się kolejnymi wywiadami z selekcjonerką Niną Patalon, kobieca kopana regularnie gości w telewizjach śniadaniowych, TVP Sport chwali się prawami do transmisji Euro 2025, a reprezentantki Polski stały się twarzami wyróżnień "50 Śmiałych 2024 roku" Wysokich Obcasów. I na tym się nie skończy.
Młodzież ponownie wysyła sygnał
Kalendarium musimy zacząć od wiosny, gdy reprezentantki Polski U17 dały fanom nad Wisłą masę radości. W marcu – po gładkich wygranych w pierwszej rundzie kwalifikacji – rozegrały decydujące mecze uprawniające do udziału w majowych mistrzostwach Europy. W trzech spotkaniach strzeliły 19 goli, tracąc tylko jednego. Zaczęło się od zlania Macedonii Północnej 9:0, później było 5:1 ze Szkotkami, następnie 3:0 z Danią.
Podczas rozgrywanych w Szwecji mistrzostw Biało-Czerwone wyszły z grupy z drugiej pozycji dzięki wygranej nad Belgijkami i remisowi z Portugalią. Faworyzowane Hiszpanki nie dały sobie strzelić gola, podobnie jak Angielki w półfinale. Za to mecz o trzecie miejsce z Francją zakończył się remisem 2:2 i wygraną 4:2 w karnych. Brązowy medal to drugi najlepszy wynik w historii naszej kadry U17.
Jesienią 2024 ta sama drużyna przeszła do historii raz jeszcze, gdy jako pierwsza z kobiecych kadr Polski wystąpiła podczas mistrzostw świata. Rozgrywany na Dominikanie turniej zaczął się od zwarcia z pewniaczkami do awansu, Japonkami. Remis 0:0 był świetnym wynikiem, późniejsza wygrana nad Zambią była planowa, a zatrzymanie Brazylii oznaczało awans do fazy play-off bez porażki czy straconej bramki! Tam przygodę skróciły piłkarki Korei Północnej, które jako jedyne strzeliły Polkom gola. Porażka 0:1 z późniejszymi mistrzyniami świata to jednak wciąż element więcej niż godnego debiutu.
Ona nie miała idolki w kobiecej piłce, dziś dzieci mają ją
Dlaczego zacząłem od tezy, że młodzież "ponownie" wysyła sygnał? Ponieważ najlepszym wynikiem Polski U17 w kobiecych mistrzostwach Europy było złoto w debiucie w 2013 roku. Wtedy pierwsze skrzypce grały zawodniczki, które dziś piszą historię jako dojrzałe zawodowe piłkarki. Królową strzelczyń skromnego turnieju sprzed 11 lat była Ewa Pajor, dziś gwiazda już nie tylko kobiecej piłki, ale i polskiego sportu w szerokim ujęciu.
W pewnym sensie powinno boleć, że dopiero teraz jej nazwisko budzi naprawdę ogromne zainteresowanie (sami widzimy to po popularności tekstów o kolejnych jej sukcesach). Powinienem też przypominać, że inne reprezentantki Polski również grają w uznanych klubach, ale muszę jednocześnie przyznać: polski futbol potrzebuje tej jednej najjaśniej świecącej gwiazdy, jaką stała się Ewa Pajor. Fani kobiecej kopanej znali ją doskonale jako lokomotywę ofensywy Wolfsburga, królową strzelczyń Bundesligi 18/19 czy królową strzelczyń Ligi Mistrzyń 22/23. Ale to kończące się 12 miesięcy przyniosło jej wejście do masowej świadomości.
Rok zaczęła od sześciu goli w pięciu meczach dla Wolfsburga (występ przeciw Nurnberg to osobna historia). Zapewniła sobie kolejny tytuł najlepszej strzelczyni Niemiec, później przyszedł historyczny transfer do najsilniejszej na świecie Barcelony i – co czasami nam umyka – przyszła imponująca łatwość, z jaką odnalazła się w nowym otoczeniu. W wieku 28 lat Pajor kończy rok jako liderka klasyfikacji strzelczyń Ligi F, a zainteresowanie jej występami stale rośnie.
Zresztą, przypomnijmy, że zawodniczka kończyła sezon w Bundeslidze mając 72 tys. fanów na Instagramie, dziś ma ich 156 tysięcy, a do tego ponad 100 tys. na facebooku. W dobie mediów społecznościowych ten pozasportowy miernik też trzeba docenić. Bo – jak sama wspominała w jednym z wywiadów – z braku kobiecej gwiazdy jej idolem zawsze był Cristiano Ronaldo. Dziś dziewczynki w Polsce i nie tylko mają Ewę Pajor. Gdy już złapią bakcyla po kontakcie z największym nazwiskiem, czekają na nie idolki na konkretnych pozycjach, od Kingi Szemik w bramce po Natalię Padillę w ataku.
Historyczne Euro 2025 to dopiero początek drogi
Ewie Pajor trzeba oddać, że wyniki w klubie i reprezentacji udało jej się połączyć w momencie o niebagatelnym znaczeniu. Choć awans do Dywizji A Ligi Narodów oznaczał dla Polek bolesną lekcję w postaci sześciu porażek z rzędu z silniejszymi rywalkami, to i za sam awans należy im się szacunek, i za wyciągnięte z niego wnioski. Przecież właśnie po zakończeniu Ligi Narodów odbyły się baraże z Rumunkami i Austriaczkami, a te ostatnie ogrywały Polskę dwukrotnie w poprzednich miesiącach.

W barażach były bezsilne, choć ich kultura gry czy umiejętności indywidualne wielokrotnie musiały imponować. Po polskiej stronie determinacja i skuteczność w niwelowaniu atutów Austriaczek zaowocowały dwiema wygranymi po 1:0. Dzięki temu na początku grudnia reprezentantki Polski mogły powiedzieć całemu krajowi, że to jest ich czas. Po raz pierwszy w historii jadą na Euro, zagrają ponownie wyłącznie z silniejszymi na papierze rywalkami i na pewno nie będzie to łatwa lekcja. Ale jako krok w procesie doskonalenia – bezcenny.
Nie tylko kadra ma sporo kroków do wykonania, również PZPN i jego partnerzy, w tym rząd i samorządy. W 2024 roku udało się pobić rekord frekwencji dla meczu kobiecej reprezentacji (8449 przebiło 8011 z 2021 roku), wcześniej padł też rekord frekwencji dla Orlen Ekstraligi (3057 w jednym meczu, 732 średnio na mecz), mamy rekord oglądalności meczu kobiecej kadry (635 065 w szczycie, 333,6 tys. średnio śledziło rewanż z Austrią), ale to nie mogą być liczby, którymi się zachłyśniemy. Do sufitu jeszcze daleko.
Musimy pamiętać, że Polska jest na początku drogi w rozwoju kobiecego futbolu. Przed nami przecież nie tylko występ na Euro 2025. Jeszcze wcześniej młode reprezentantki Polski podejmą swoje rywalki w mistrzostwach Europy U19 na polskiej ziemi. To będzie próba generalna przed MŚ U20, które cała Polska zorganizuje w 2026 roku. A nasz kraj pozostaje w grze także o organizację kolejnych mistrzostw Europy, w 2029 roku. Każdy z tych turniejów to nie tylko szansa na popularyzację kobiecej piłki. To także zobowiązanie, że będzie miał kto przyjść i oglądać mecze na żywo. Dlatego na sukcesach 2024 roku trzeba budować dużo i szybko.