Więcej

Opinia: Chcemy atmosfery na meczach reprezentacji? Rozwiązanie jest pod nosem

Opinia: Chcemy atmosfery na meczach reprezentacji? Rozwiązanie jest pod nosem
Opinia: Chcemy atmosfery na meczach reprezentacji? Rozwiązanie jest pod nosemFlashscore
Kto chodzi na piłkę klubową, ten na reprezentacji dobrze się nie bawi – tak można by podsumować różnicę w atmosferze, która dziś jest widoczna dobitniej niż kiedykolwiek wcześniej. Rozwiązanie pokazali we wtorek kibice Legii i Rakowa. A pokazali, ponieważ dostali taką możliwość.

PGE Narodowego staram się unikać, nie z winy samego stadionu. Mecze reprezentacji Polski od lat – zanim jeszcze na stałe się tam przeniosła – kojarzą mi się z festynem, który z meczów ligowych przejmuje najwyżej to, co w nich najmniej interesującego: pijaństwo i szyderę z zawodników, których wspiera się raz na jakiś czas jednym z dwóch okrzyków, bo niczego trudniejszego nieprzygotowana widownia nie podłapie.

Ranga meczu międzynarodowego to za mało

Jasne, hymn i barwy narodowe dodają rangi, ale ona uchodzi po pierwszym gwizdku i na trybunach zostaje flak. Jest rechot, okazjonalny okrzyk, a ostatnio (o zgrozo!) jeszcze żenujące komunikaty na telebimach pokroju kultowego już "machajmy szalikami" z meczu z Albanią. Nie zamierzam pisać o piknikach, januszach, itd., bo ani nie ma nic złego w byciu piknikiem, ani nie ma sensu dzielić kibiców na lepszych i gorszych.

Podczas meczów Biało-Czerwonych już dziś są ludzie, którzy zdarliby gardło i doskonale się przy tym bawili, gdyby było z kim. Takich, którzy wierzą, że ich wsparcie coś znaczy dla drużyny i trenera, są gotowi tę rolę odegrać. A jeszcze więcej fanów, którzy może nie są skorzy do udziału przez 90 minut, ale daliby się ponieść atmosferze, gdyby było czemu dać się ponieść.

I co im oferuje PZPN na największym stadionie w Polsce? Tę samą biało-czerwoną kartoniadę od dekady, popcorn, komunikaty z instrukcjami z telebimu, a na deser jedne z najdroższych biletów w Europie, choć Polakom do najbogatszych bardzo daleko.

Góra trybun biała, dół czerwony? Super... za pierwszym razem.
Góra trybun biała, dół czerwony? Super... za pierwszym razem.Joanna Składanek, PGE Narodowy

Co trzeba zmienić? Na początek podejście do kibica

A przecież PZPN rozwiązanie zna doskonale, sam o nie ostatnio walczył: dać kibicom trochę swobody. Wystarczy pozwolić stworzyć atmosferę i można zapomnieć o ogarnianiu kartoniady czy protekcjonalnych poleceniach wydawanych kibicom z ekranu. Stworzyć sektor, na którym stewardzi nie będą musieli upominać stojących kibiców, bo trafią tam tylko ci, którzy wolą stać i śpiewać. Tak było we wtorek. Gdzie nie będzie trzeba wprowadzać bzdurnego regulaminu odgórnie ograniczającego wielkość flagi do 2x1,5 metra, broń Boże na jakimkolwiek maszcie czy drzewcu. Tak też było we wtorek.

W dużym skrócie: miękkie podejście. Doskonale pamiętam sprzed kilku lat, gdy kibicom Sevilli (jako zagranicznym, czyli mniej awanturującym się) pod PGE Narodowym pozwalano na naprawdę sporo, podczas gdy w tym samym czasie kibicom polskich klubów policjanci serwowali hurtem mandaty za zejście z chodnika na jezdnię lub nietrafienie wypalonym papierosem do kosza pod stadionem. Dosłownie.

Przed wtorkowym finałem Pucharu Polski na szczęście dominowało pierwsze podejście: policja była w większości wycofana poza przedpole stadionu, kibice z puszką piwa w ręku nie byli postrzegani jak przestępcy, a wulgaryzmy nie kończyły się mandatami idącymi w setki złotych każdy. Luźno.

Na boisku goli nie było, więc przynajmniej na trybunach można było oko zawiesić
Na boisku goli nie było, więc przynajmniej na trybunach można było oko zawiesićFlashscore

Finał potwierdza: to działa

Jaki efekt to dało podczas wtorkowego finału Pucharu Polski? Piorunujący, trybuny były zdecydowanie ciekawsze do obserwacji niż boisko. Nawet mniej liczni częstochowianie potrafili się przebić z dopingiem, a gdy sektory Legii zaczęły skakać, wibracje konstrukcji niosły się aż pod przeciwny koniec boiska, przyprawiając o dreszczyk. Można go było też poczuć od decybeli, gdy sektory Legii wpadały w trans. Ba, wokół stadionu mieszali się kibice obu drużyn i poza kilkoma incydentami atmosfera była spokojna (na oficjalne podsumowanie zabezpieczenia ze strony policji jeszcze czekamy).

Na trybunach neutralnych dominowali oczywiście fani Legii, ale rodziny z dziećmi w barwach Medalików też mogły się dobrze bawić. Były nawet chwile, gdy zaangażowani w oglądanie meczu fani w barwach Wojskowych intuicyjnie klaskali w rytm przyśpiewki płynącej z północy, od Rakowa, bo ten sektor mieli bliżej i nie zwracali uwagi na słowa.

Oglądaliśmy setki flag, których powierzchnię można liczyć w tysiącach metrów kwadratowych, a których tak bardzo bała się straż pożarna. Oglądaliśmy kilkaset rac wniesionych mimo rzetelnej kontroli (pięć osób zatrzymanych przy próbie wniesienia, innym się udało).

Były prowizoryczne gniazda z bębnami, dzięki którym ten stadion tętnił życiem. I jaki jest bilans szkód? Sektory Rakowa zostały odebrane w lepszym (!) stanie niż po zwykłym meczu reprezentacji. Na sektorach Legii szkód było więcej, ale wciąż w granicach zwykłego wydarzenia z udziałem wielotysięcznej publiczności, żadnych poważnych uszkodzeń.

Najpierw intencje, potem sporo pracy

Rozumiem obawy związane z luzowaniem obostrzeń i zdaję sobie sprawę, że nie można zezwalać np. na pirotechnikę wbrew obowiązującemu prawu. Spokojnie, środowisku kibicowskiemu wcale nie pali się do zmiany PGE Narodowego podczas meczów Polski w wielki kocioł zapełniony samymi ultrasami. Mówimy o stworzeniu warunków dla lepszej atmosfery, nie o anarchii stadionie.

Wszystko to napisawszy, dużo łatwiej jest powiedzieć niż zrobić. Jestem na tyle zaawansowany wiekowo, że pamiętam, jak dekadę wstecz PZPN i OZSK dogadali się w sprawie tworzenia atmosfery na trybunach i po tamtym porozumieniu śladu już nie ma. Muszą najpierw być intencje po obu stronach, a to dopiero początek długiej drogi, niełatwych dla obu stron rozmów, na końcu których pojawią się realne zmiany. Natomiast patrząc dziś na obraz meczów reprezentacji, coś musi się zmienić. Jeśli PZPN będzie czekać ze zmianami aż bilety przestaną się sprzedawać, to obudzi się za późno, by ratować sytuację.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen