Levante zaczęło odrabiać stracone gole po przerwie, ale zatrzymał ich niewidoczny wcześniej Kylian Mbappe. Ekspresowy dublet Francuza przesądził o szóstym z rzędu zwycięstwie Realu (4:1). Królewscy z bezbłędnym bilansem przygotowują się do nadchodzących derbów Madrytu.
Choć skazywani na pożarcie przez Real Madryt, gospodarze z Walencji rozpoczęli mecz co najmniej obiecująco, gdy Ivan Romero zmarnował świetną okazję w polu karnym po trzech minutach. Po rzucie rożnym głową niecelnie uderzał też Dela w 13. minucie zanim Real zacieśnił uścisk i Levante musiało zapomnieć o kolejnych sytuacjach.
Sprawdź szczegóły meczu Levante - Real
Do przerwy górą Vini i Franco
Królewscy szczęścia szukali w pierwszej kolejności za sprawą Viniciusa, który w 21. minucie posłał świetny strzał z dystansu. Mathew Ryan wybił przed siebie, Franco Mastantuono doskoczył do dobitki i nad leżącym bramkarzem posłał piłkę… w poprzeczkę. Wreszcie udało się otworzyć wynik w 28. minucie, gdy Valverde instynktownie wykorzystał stratę rywali w obronie, wypuścił Viniciusa, a ten kompletnie zaskoczył Ryana fantastycznym uderzeniem na dalszy słupek.
10 minut później istotne przełamanie zaliczył młody Argentyńczyk Mastantuono. Za trzecim razem we wtorek trafił do bramki po perfekcyjnym dograniu Viniciusa na wolne pole. Sam Brazylijczyk był o włos od drugiego gola, zatrzymany końcem nogi przez Mathew Ryana w 41. minucie.
Mbappe zatrzymał powrót Levante
Po przerwie Real wydawał się pewny kolejnego zwycięstwa i pozwolił Levante na niezłą odpowiedź. W 54. minucie przypadkowe odbicie od Huijsena otworzyło drogę do kontaktowej bramki Etty Eyonga z główki. W świetnym kwadransie gospodarzy stworzyli więcej niż przez całą pierwszą połowę, ale ich inicjatywę ucięła jedna kontra Królewskich.
Pędzący Kylian Mbappe nie najlepiej zachował się w polu karnym, jednak został zahaczony przez Unaia Elgezabala i mógł strzelać z karnego. Wyczekał na ruch Ryana i lekką panenką poprawił na 3:1. Wrócił zresztą pod bramkę niewiele ponad dwie minuty później. Tym razem Arda Guler z połowy posłał mu piłkę prostopadłą, a Francuz poszedł do końca – minął leżącego już bramkarza i dobił Levante szybkim dubletem.
Mecz mógł się równie dobrze zakończyć, bo o powrocie z takiego wyniku mowy już nie było. Obaj trenerzy szybko wykorzystali więc swoje zmiany, a wprowadzony przez Xabiego Alonso Jude Bellingham na 11 minut przed końcem mógł jeszcze podbić licznik, gdyby uderzył celniej. Stadion pustoszał we względnej ciszy, a Real utrzymuje 100% skuteczności w nowym sezonie ligowym przed sobotnimi derbami z Atletico.
