Powrót na Camp Nou przyniósł Barcelonie dwie wygrane, choć Hansi Flick otwarcie mówił, że wiele jest do poprawy. Dlatego starcie z Atletico – ostatnio zwycięskim na terenie Barcy – miało być prawdziwym testem mistrzowskich aspiracji Dumy Katalonii.
Sprawdź szczegóły meczu Barcelona – Atletico
Atleti objęli prowadzenie przy pierwszej próbie
Ekipa Diego Simeone nie zamierzała szarżować od pierwszych minut. Te upływały wyłącznie w rytmie Barcelony próbującej przedrzeć się przez szeregi obronne gości. W pierwszych 10 minutach Barca oddała trzy strzały, z czego jeden wypracował Robert Lewandowski, wykładając piłkę Raphinhy. Żadna z prób nie była jednak celna.
Colchoneros nie mieli w ogóle próby strzału, jednak zmienili to w 19. minucie. Nahuel Molina wypuścił Alexa Baenę sam na sam, ten uciekł obrońcom i lekko wepchnął piłkę do bramki pod pachą wychodzącego Joana Garcii. Nawet się nie cieszył, spalony wydawał się jasny dla wszystkich. Tymczasem sytuacja okazała się stykowa i VAR zaskoczył gospodarzy: jednak gol!
Sytuacja była wyjątkowo frustrująca dla gospodarzy, którzy nie kazali długo czekać na odpowiedź. Kluczowy okazał się sokoli wzrok Pedriego, który z połowy boiska doskonale posłał piłkę wychodzącemu przed obrońców Raphinhy, a ten minął Oblaka i spokojnie wyrównał w 26. minucie.
Nici z karnego, nici z czerwieni
W ostatnim kwadransie pierwszej połowy obie drużyny miały jednak swoje (niemałe!) powody do frustracji. Lewandowski w 33. minucie doszedł do strzału na wprost bramki, jednak obrońca – choć się przewrócił – zdołał to zablokować. Moment później Polak dostał okazję do poprawki, bowiem arbiter wskazał na wapno po faulu na Danim Olmo. Napastnik ułożył piłkę na 11. metrze, zatańczył przy nabiegu, ale strzelił fatalnie, na wysokość drugiego poziomu widowni.
Kapitan reprezentacji skrył twarz w dłoniach na moment, ale kilkadziesiąt sekund później ponownie był pod bramką i posłał jadowitą, kozłującą główkę na bramkę Oblaka, który świetnie to wybronił. Później jeszcze uderzał Balde zanim swój moment niezadowolenia miało Atletico. Giuliano Simeone padł podcięty przez Gerarda Martina i goście domagali się czerwieni w doliczonym czasie. Skończyło się na żółtej i remisie do przerwy.
Olmo dał przewagę, ze wsparciem Polaka
Po powrocie do gry fani Barcy dłuższą chwilę musieli czekać na kolejne atrakcje. Robert Lewandowski bardzo chciał zrehabilitować się za zmarnowaną okazję i był o centymetry od powodzenia w 57. minucie, gdy jego noga okazała się za krótka przy wślizgu i próbie przecięcia lotu piłki. Kilka minut później Polak odkupił swoje winy częściowo, oddając piłkę Daniemu Olmo, który bez spojrzenia na bramkę wpakował piłkę w dalszy róg.
Obaj zeszli po tym trafieniu, przy czym Olmo – niestety – z kontuzją, bowiem doznał urazu barku przy upadku po strzale. Co gorsza, kilka minut później zejść musiał też Pedri i trenerowi Barcy została jedna zmiana na ostatni kwadrans.
Cholo Simeone postawił na Sorlotha i Griezmanna, a kibice mieli prawo się obawiać, choćby pamiętając jego gola w doliczonym czasie z grudnia 2024. Ale gdy Francuz zmarnował ważną okazję w doliczonym czasie, Marcus Rashford był bliski domknięcia meczu po drugiej stronie, zatrzymany przez Oblaka.
Mimo jeszcze jednej fali naporu Atleti, to właśnie Barcelona świętowała jeszcze jedno trafienie, gdy Alejandro Balde odegrał do Ferrana - dotąd prawie niewidocznego zmiennika - a ten strzelił na 3:1 w 90+6. minucie.
