Po czterech porażkach z rzędu Real Madryt musiał dziś tylko nie powtórzyć blamażu z derbów Madrytu. Okazja była wyborna: osłabiony kadrowo rywal był w dołku, do tego Hansi Flick nie mógł prowadzić swojej drużyny z przyczyn dyscyplinarnych.
Sprawdź szczegóły meczu Real Madryt – Barcelona

Tek wyjmował piłkę cztery razy, ale stracił tylko dwa gole
Nie minęła minuta zanim Marcus Rashford zdołał oddać pierwszy, jeszcze zablokowany strzał. Minutę później fetowali fani Los Blancos – sędzia wskazał na wapno po zatrzymaniu Viniciusa przed oddaniem strzału. VAR wyciszył emocje, pomagając zmienić decyzję. Gospodarze szybko przejęli jednak kontrolę, nawet jeśli piłkę dłużej utrzymywali Katalończycy.
Już po 11 minutach przyszły efekty, gdy piłka odebrana Ferminowi trafiła pod nogi Kyliana Mbappe, a ten huknął z 20 metrów nie do obrony. Szczęsny pokonany? Formalnie nie, ponieważ przy golu doszło do przewinienia. Francuz musiał poczekać na kolejną okazję 10 minut i nie zawahał się jej wykorzystać. W 22. minucie Mbappe, w poprzednich starciach seryjnie łapany na ofsajdzie przez defensywę Barcy, idealnie poczekał na piłkę od Bellinghama i niskim uderzeniem otworzył wynik.
W tym fragmencie mecz zaczął przypominać starcie Szczęsny-Mbappe, ponieważ jeszcze przed 30. minutą polski bramkarz zatrzymał kolejne uderzenie 26-latka. Sekundy później „Teka” testował też Huijsen i dopiero w 34. minucie doczekaliśmy się pierwszej celnej próby Blaugrany – Ferran oddał piłkę wprost w rękawice Courtoisa. Belg wznowił, co pozwoliło ruszyć z atakiem Realowi. Rogalem zatrzymanym przez Szczęsnego zwieńczył ten atak Vinicius Junior. Polak miał masę pracy, zatrzymując jeszcze Bellinghama w 37. minucie.
Niezdolna do narzucenia swojej intensywności czy w ogóle złapania rytmu, Barca zupełnie nieoczekiwanie otrzymała szansę, gdy Gulerowi piłkę odebrał Pedri. Przejął Rashford, oddał do Fermina, a ten podłączył Blaugranę ponownie do meczu golem w 38. minucie.
Kolejne fragmenty należały do gości, a Frenkie szukał drugiego gola. Jemu się nie udało, za to Jude Bellingham doskonale wykończył piłkę zgraną pod nogi przez Militao w 42. minucie. Do przerwy obie ekipy miały swoje okazje i najbliżej szczęścia był Mbappe. Nawet umieścił piłkę w bramce, dobijając po obronionym przez Szczęsnego strzale Bellinghama. Był jednak na spalonym.
Po przerwie nawet z karnego Real nie pokonał Szczęsnego
Goście chcieli odważnie wejść w drugą połowę, oddając strzał nogą Fermina w mniej niż minutę. Znów jednak brakło mu siły i precyzji, by stworzyć zagrożenie. Za to fani Realu byli niemal pewni kolejnego gola po rzucie karnym przyznanym w 50. minucie (zagranie ręką). Mbappe stanął naprzeciw Szczęsnego, a Polak zatańczył, wyczekał i rzucił się świetnie, by lewą ręką wypchnąć piłkę na róg. Nie ma!
Barca spędziła długie fragmenty na próbach ratowania wyniku, jednak bliżej kolejnego trafienia byli Los Blancos. W 68. minucie wydawało się, że dopięli swego, gdy rajd Brahima pozwolił wepchnąć piłkę do siatki Szczęsnego Bellinghamowi. Anglik szybko musiał zapomnieć o dublecie – był spalony i ten strzał się nie liczył. Kolejnych z kolei nie było aż do ostatnich minut.
Przyjezdnych nie ożywiły zmiany wprowadzone w ostatnim kwadransie – Barca grała za wolno i rzadko umiała zawiązać coś w ostatniej tercji. Jeszcze w 87. minucie Mbappe zdołał urwać się rywalom i nawet oddał strzał, tyle że obok bramki. Sekundy później w końcu błysk Lamine’a Yamala mógł dać efekt – jego górna piłka dotarła do Kounde w polu karnym, jednak ten klatką nie zdołał zgasić futbolówki.
Dopiero w doliczonym czasie bramkarz Barcelony ponownie musiał się wykazać, choć zgaszenie ostrego strzału Rodrygo nie było największym wyzwaniem tego pojedynku. Kolejny test przyszedł z rzutu wolnego tego samego strzelca, ponownie Szczęsny był górą. Ostatnie sekundy to już komplety chaos - czerwoną kartkę złapał Pedri zanim trybuny wybuchły po ostatnim gwizdku.

