W ostatnich dniach był wyśmiewany za narzekania na brak przyzwyczajenia Barcelony do gry w słońcu, a nie przy sztucznym świetle. Również za stan murawy, i to nie tylko tej na Coliseum Alfonso Perez, ale także tych, które zwykle znajdują na innych boiskach, gdzie trawa również pozostaje sucha i wysoka.
Xavi jednak nie zamierza się zatrzymywać. Według niego, podobnie jak w golfie, w piłce nożnej również powinna istnieć zasada, która wymaga, aby boisko spełniało określone standardy.
"W golfie, jeśli trawa nie jest dobra, nie grasz. W tenisie, jeśli pada deszcz, nie grasz. Jeśli parkiet jest mokry, gdy Lebron skacze, to zostaje wysuszony... A na boisku mogę wpadać w kałuże, kto na tym korzysta? Nie zamierzam milczeć. Nawierzchnia, dla mnie i dla widowiska, to podstawa. Potem pytamy, dlaczego młodzież nie ogląda całego meczu, no cóż, to normalne, skoro nie ma szans. Jeśli chcemy widowiska, to podlewajmy boisko. Nie obchodzą mnie memy, nie zamierzam się zatrzymywać" - przekonywał 43-letni szkoleniowiec Dumy Katalonii.

Trener Blaugrany nie poprzestał jednak na tym i upierał się przy swoim twierdzeniu. "Jestem krytykowany za wszystko. Wiem, gdzie jestem. Nie zamierzam zmieniać swojego zdania. Słońce nam przeszkadza, suche boisko nie jest korzystne dla nas ani dla widowiska. Pytanie należy do Quique (trenera Getafe), nie do mnie, dlaczego boisko nie było podlewane i czy było wyższe? Nie zatrzymam się, dopóki nie będzie dokładnej reguły z nawierzchnią. Musimy się przy tym upierać" - podsumował.